Posty

Wyświetlam posty z etykietą Instytut Centrum Zdrowia Matki Polki

Na rogu Raka i Dalszego Życia - odc. 15

Obraz
  Wyniki nie są dobre. Konsylium ustaliło, że damy pani skierowanie do Kopernika. Nie lubię Kopernika (Wojewódzki Szpital Specjalistyczny im. M. Kopernika w Łodzi) ... Fatalnie mi się kojarzy. Na dwa miesiące przed śmiercią bardzo źle potraktowano tam moją mamę. Jeszcze wtedy ładnie wyglądała. Dzień wcześniej była u fryzjera, elegancko się ubrała. Tymczasem wyszła z gabinetu jakaś pańcia, lekarka-onkolog, szkoda tylko że zarazem bezduszna zdzira. Nie podejmujemy się pani leczyć. Chemii pani nie przeżyje i tak. Ewentualnie mogę dać skierowanie do leczenia paliatywnego. Wyrzygała to wszystko na korytarzu, nie zapraszając mamy do gabinetu, wyrzygała bezdusznie, okrutnie, pozbawiając pacjentkę godności i nadziei na cokolwiek. Odwróciłyśmy się na piętach i wyszłyśmy. Chciałam babę ścigać prawnie, ale najpierw nie miałam siły ani czasu, bo z mamą z każdym dniem było gorzej, potem mama odeszła i właściwie nie miałam już ochoty na użeranie się z babsztylem. Choć czasami żałuję. Przec...

Na rogu Raka i Dalszego Życia - odc. 12

Obraz
  Długowłosa dziewczyna w okularach. Ela. Harcerka, strażak, informatyk, matka, żona. Świetna kobitka. Leży tu już trzeci tydzień chyba. Ma kłopot z wczesną ciążą. Nie wnikam dokładnie, o co chodzi, ale coś tam nie leży w niej, jak trzeba. Lekarze deliberują i obserwują. Ma już jedno dziecko, ale rada byłaby urodzić drugie. Jest pełna pogody ducha i czegoś, co uwielbiam u ludzi – zdroworozsądkowego myślenia. I jest osobą o wielkiej kulturze i wiedzy. Każda z nas marzy o powrocie do pracy. Jest z nami w sali świetnie wyglądająca, atrakcyjna laska, która miała jakiś drobny zabieg – usunięcie polipów czy coś takiego. Pracuje w magazynie hipermarketu pod Łodzią. Jakbyście musiały naprawdę popracować, to by się wam tak do roboty nie śpieszyło. Jak byście skrzynki ponosiły. Patrzymy z Elą na siebie i uśmiechamy się ponad łóżkiem laski. Już wiemy, że jesteśmy wraża elita, która po to kształciła się, studia kończyła, żeby teraz kasę brać za lenistwo. Praca umysłowa to nie jest prawdziwa ...

Na rogu Raka i Dalszego Życia - odc. 11

Obraz
  Poniedziałek rano. Wczoraj już nic nie jadłam od śniadania. Nie dostałam też Głupiego Jasia. Jedziemy na blok w nadziei, że tym razem ciśnienie będzie zachowywać się przyzwoicie. Żartujemy w windzie z pielęgniarkami. Dzisiaj pora na doktora, nie uciekamy panu profesorowi ze stołu. A gdzieżbym tam śmiała. Operować ma mnie sam profesor Krzysztof Szyłło. Sława, jestem w najlepszych rękach.             Leżę sobie podpięta pod różne urządzenia, widzę nad sobą uśmiechnięte oczy młodziutkiej pielęgniarki. Panie doktorze, ciśnienie znowu rośnie. No żesz... Co jest, do jasnej cholery?! Przecież jestem spokojna, wyluzowana, nie boję się nic a nic, a tu znowu... Nie jest tak źle, jak ostatnio. Kontynuujemy. To anestezjolog, którego, nie widzę, nie znam osobiście, ale kocham czule. Dzisiaj podwójnie. Za to „kontynuujemy”. Teraz pani sobie pomyśli o czymś miłym.   Najlepiej o tym, żeby wyjęli ze mnie już tego gada. Potem przez chwi...

Na rogu Raka i Dalszego Życia - odc. 10

Obraz
  Długi, leniwy weekend. Drugi termin operacji mam w poniedziałek, a tu dopiero piątek. Mam książkę, bo bez nich nigdzie się nie ruszam, mam internet, rodzina i przyjaciele dzwonią, ja telefonuję do nich i godziny płyną szybko.             Szpitalne jedzenie jest szpitalne. No co wam powiem? Nie jest bardzo źle, czasami nawet smacznie (np. pieczony kawałek kurczaka, ziemniaczki purée i marchewka z groszkiem), czasami tak sobie. Raz tylko musiałam zejść do restauracji trzy piętra niżej, bo niestety na obiad dostałyśmy makaron posypany cukrem, cynamonem i odrobiną białego sera. To już było dla mnie za wiele. Pulpeciki w sosie śmietanowym z ryżem i mizeria zaserwowane w restauracji bardzo podniosły mnie na duchu.             Tuż obok restauracji jest kawiarnia. Pan serwuje genialnie pyszne, smoliste espresso i świeżutkie ciastka. Do wyboru, do koloru. I lody. Zar...

Na rogu Raka i Dalszego Życia - odc. 9

Obraz
  Odwiedza mnie kardiolog. Jest mocno stropiona moimi wyczynami w sali operacyjnej. Od jak dawna leczy się pani na nadciśnienie? O matko, pewnie już ze dwadzieścia lat! Biorę od niepamiętnych czasów tabletki na obniżenie ciśnienia i żyję normalnie. Dokładnie tak, jak zalecił mi swego czasu lekarz w szpitalu Barlickiego. Tam leżałam po jakimś podobnym rekordzie, oscylującym jakoś w granicach 280 na 200. Ooooooo, wtedy odczuwałam to bardzo, było mi niedobrze, kręciło mi się w głowie a moje ciało żyło własnym niezawisłym bytem, robiąc różne rzeczy, o które nie prosiłam. Zatrzymali mnie na oddziale chyba ze trzy tygodnie, żeby dojść przyczyny takiego stanu rzeczy, a właściwie – takiego stanu mnie. Nerki zdrowe, dno oka jak złoto, serce – super, a ciśnienie hula bez opamiętania. W końcu uznano, że to taka moja uroda, dano mi leki i cześć. Ale co? To ja kawy mam nie pić?! Mądry, kochany pan doktor powiedział, że po to będę brała pastylki, żeby żyć normalnie. I ja się tego trzymam. Codzie...

Na rogu Raka i Dalszego Życia - odc. 6

Obraz
  Jest ze mną w sali pani Ala. Przyjechała do Łodzi aż z Sosnowca. Jest po poważnej operacji. Nie wiem dokładnie, co jej dolegało, ale zdaje się, że uratowano jej tu życie. Ma rozcięcie od mostka za pępek. Nikt w Polsce nie chciał zrobić mi bezkrwawej operacji. Dopiero tutaj. Jest Świadkiem Jehowy. I jako taka nie może mieć przetaczanej krwi. Pani Alu, a gdyby pani nie miała wyjścia? Uśmiecha się, jest spokojna i absolutnie pewna swego. Trudno. Jak się w życiu coś poświęciło, to trzeba się tego trzymać do końca. Podziwiam. Naprawdę. Położyć na szalę młode życie i pozwolić, by przeważyły ideały, to jest coś.   Nie mówię, że to bardzo mądre, zwłaszcza, gdy ma się do wychowania małego synka, gdy ma się kochającego męża, rodzinę bliższą i dalszą. Ale podziwu godne na pewno.                  Ala jest przemiła. Jeśli ktoś myśli stereotypami, pewnie się spodziewa, że mnie nawracała, że próbowała mówić o końcu świata i o tym, że Bóg nami ki...

Na rogu Raka i Dalszego Życia - odc. 5

Obraz
Tomograf. Konieczny, by jeszcze przed operacją sprawdzić, czy się cholerstwo po człowieku nie rozlazło. Dzień przed trzeba poświęcić na picie FORTRANSU. To taki proszek, rozpuszczany w wodzie, która staje się mdło-słodkawa. Ania już kilka razy musiała to pić i ledwo dawała radę. Swoją drogą, dlaczego kazano jej pochłonąć aż cztery litry? Nie mam pojęcia. Ja mam za zadanie wypić tylko dwa. Nie robi to na mnie wrażenia. Nawet głodna nie jestem... Tuż przed badaniem dostaję jeszcze jeden proszek i polecenie rozpuszczenia go w półtoralitrowej butelce wody. Tym razem smak zalatuje anyżkiem. Mam godzinę na wypicie. Siedzimy w trzy i pijemy. Każda ma swojego raka. Pani w peruce ma zaatakowaną pierś. Pani w piżamie (prosto ze szpitalnego oddziału) – szyjkę macicy. Wszystkie jesteśmy rozbawione koniecznością wypicia butelki tego czegoś dziwacznego. Opowiadamy sobie dowcipy. Gość kupuje papierosy. Które? – pyta ekspedientka. Pani pokaże. Ogląda opakowania, a na nich ostrzeżenia: palisz,...

Na rogu Raka i Dalszego Życia - odcinek 4

Obraz
                   Kilometry korytarzy, hektary okiennego szkła. Tysiące żarówek, klamek, morskie mile  parapetów, ławek, lamperii... Ogromny, przepastny szpital, który powstał w 1988 roku jako chory sen generała Jaruzelskiego, a w konsekwencji okazał się autentycznym dobrem narodowym. 22 kliniki, prawie (a może już ponad) 1000 łóżek, 7 zakładów diagnostycznych, 15 specjalistycznych poradni, 11 klinik Szpitala Ginekologiczno-Położniczego. Ponadto – sklepy, kawiarnie, restauracje, księgarnie, biblioteki, fryzjerzy, poczta... Obecnie szpitalem zarządza Ministerstwo Zdrowia, któremu jeszcze ciągle nie udało się niczego schrzanić. Pracujący tu specjaliści trzymają się dzielnie i robią swoje.      Siedzę na piątym piętrze i czekam na wyrok. Tępo patrzę przez ogromne okno. Widzę kawał zieloniutkiej Łodzi, która leży u stóp medycznego kolosa. Pod oknem, na gzymsie – dwa gołębie. Dziwne, bo gzymsy uzbrojono sterczącymi...

Na rogu Raka i Dalszego Życia - w odcinkach, odc. 3

Obraz
  Matka Polka. Oficjalnie – Instytut Centrum Zdrowia Matki Polki. Szpital, z którym wiążę wiele dobrych emocji. Tu urodziłam Ewę, młodszą córkę. Przez dwanaście z górą godzin próbowała się wyemancypować, ale z nadmiaru energii okręciła sobie pępowinę wokół szyi i gdyby nie położna, która włożyła we mnie rękę po sam łokieć i odwinęła smarkulę, nie wiem, czym by się cała przygoda skończyła. Dzięki pielęgniarce, której twarzy ani imienia nie pamiętam, a którą mimo to wielbię nieustannie od dwudziestu siedmiu lat, po świecie chodzi młoda, piękna, mądra, pełna pasji kobieta.                      Po dwóch latach urodziłam tam Leszka. Lecha – on sam woli tę wersję. Przyszedł do nas bez żadnych wygibasów, ale za to co ja wyprawiałam, ludzkie pojęcie przechodzi. Do dziś oblewam się rumieńcem wstydu na samo wspomnienie. Byłam już matką dwóch córek - Ani i Ewy, kobietą trzydziestocz...