Na rogu Raka i Dalszego Życia - odcinek 4
Kilometry korytarzy, hektary okiennego szkła. Tysiące żarówek, klamek, morskie mile
Siedzę na
piątym piętrze i czekam na wyrok. Tępo patrzę przez ogromne okno. Widzę kawał
zieloniutkiej Łodzi, która leży u stóp medycznego kolosa. Pod oknem, na gzymsie
– dwa gołębie. Dziwne, bo gzymsy uzbrojono sterczącymi prętami, żeby te ohydne
ptaszyska nie mogły się tu zadomowiać, a jednak siedzą. Dupskami rozgarnęły
wiotkie pręty i jakoś się umościły. Scena jest dramatyczna, bo jeden z gołębi
chyba ma w planach zgładzenie tego drugiego. Robi to w sposób perfidny,
przygniatając głowę kolesia własną, rozłożystą piersią. Tamten próbuje się
oswobodzić, miota tyłkiem na wszystkie strony, ale widać – słabnie. A ten go
przygniata coraz mocniej, nie daje mu szans. Gapi się bezmyślnie tymi swoimi
głupimi, wyłupiastymi ślepkami i przyciska mu łeb coraz natarczywiej.
Pan
profesor prosi. Asystentka medyczna ma najpiękniejsze paznokcie na świecie.
Granatowo-błękitne hombre, matowe jakby zamrożone. Profesor gestem zaprasza
mnie do gabinetu. Siadamy przy niskiej ławie. Mamy już wyniki, jak pani wie.
To jest nowotwór. Złośliwy. Ale proszę się nie martwić. To tylko G1, więc
rokuje dobrze. Musi się pani zdecydować na operację. Patrzę na miłego pana,
który siedzi vis a vis mnie i myślę sobie, jaką ma wredną misję do spełnienia.
Zupełnie jak policjant, który puka do drzwi i mówi uśmiechniętej kobiecie,
która go wita w progu: Znaleźliśmy ciało pani syna na dnie glinianki. Patrzę
na profesora i zadaję sobie pytanie, ile razy w życiu musiał wygłaszać tę
kwestię, czy da się do tego przywyknąć? Czy decyduje się pani na operację? No
jasne, oczywiście, tak. Profesorze, mam w życiu kilka spraw do załatwienia.
Czy mam się śpieszyć, czy mogę działać w normalnym tempie? Profesor się
uśmiecha. Proszę się nie obawiać. Ten nowotwór da się pokonać. Profesor
Marek Nowak... pierwsza twarz mojej nadziei.
Kiedy
wychodzę z gabinetu, zaglądam na gzyms za oknem. Gołębie siedzą obok siebie i
głaszczą się wzajemnie dziobami po głowach. Śladu agresji. On nie chciał go
udusić, czy mu się nie udało i teraz rżnie głupa?
Komentarze
Prześlij komentarz