Na rogu Raka i Dalszego Życia - odc. 9
Odwiedza
mnie kardiolog. Jest mocno stropiona moimi wyczynami w sali operacyjnej. Od
jak dawna leczy się pani na nadciśnienie? O matko, pewnie już ze
dwadzieścia lat! Biorę od niepamiętnych czasów tabletki na obniżenie ciśnienia
i żyję normalnie. Dokładnie tak, jak zalecił mi swego czasu lekarz w szpitalu
Barlickiego. Tam leżałam po jakimś podobnym rekordzie, oscylującym jakoś w
granicach 280 na 200. Ooooooo, wtedy odczuwałam to bardzo, było mi niedobrze,
kręciło mi się w głowie a moje ciało żyło własnym niezawisłym bytem, robiąc
różne rzeczy, o które nie prosiłam. Zatrzymali mnie na oddziale chyba ze trzy
tygodnie, żeby dojść przyczyny takiego stanu rzeczy, a właściwie – takiego
stanu mnie. Nerki zdrowe, dno oka jak złoto, serce – super, a ciśnienie hula
bez opamiętania. W końcu uznano, że to taka moja uroda, dano mi leki i cześć. Ale
co? To ja kawy mam nie pić?! Mądry, kochany pan doktor powiedział, że po to
będę brała pastylki, żeby żyć normalnie. I ja się tego trzymam. Codziennie rano
popijam lekarstewko ukochaną kawusią.
Teraz, kiedy bada mnie
kardiolog, ciśnienie mam książkowe – 120 na 74. Osłuchuje mi serce. Z przodu, z
tyłu... Mówi, że na jej ucho wszystko jest w porządku. Musiała się pani
bardzo zdenerwować tą operacją. I jak ja mam im wszystkim wyjaśnić, że
absolutnie, w żadnym razie – nie!!!! Ja się operacjami i innymi zabiegami nie
denerwuję!!! Ja powiem więcej – ja je nawet trochę lubię. Oj, nie śmiejcie się
ze mnie, to ze względu na anestezjologa. Widocznie, pozbawiona wszelkich
skłonności do uzależnień, podświadomie raduję się z legalnego naćpania. O
zdenerwowaniu w każdym razie mowy nie ma. Już miałam kiedyś podobną
sytuację. Moim zdaniem to przez Głupiego Jasia. No wiem, że on normalnym
ludziom ciśnienie obniża, ale widać nie jestem w tej grupie. Lekarka wychodzi.
Po chwili wraca. Nie daje mi spokoju myśl o pani. Proszę pójść ze mną. Idziemy
po sąsiedzku – na kardiologię. Nasz oddział jest błękitny, sercowcy mają
żółciutko... Gdybym ja projektowała te wnętrza, kardiologia byłaby czerwona, a
żółta urologia. Czyli dobrze, że nie projektowałam...
Wchodzimy do gabinetu
zabiegowego. Tu się robi echo serca. Tak normalnie, to ludzie czekają na termin pewnie ze dwa lata... Tymczasem tu mam badanie od ręki. Trwa dłuższą chwilę. Lekarka oddycha z ulgą. Mam serce jak dzwon
Zygmunta. To kiedy pani miała ten problem z Głupim Jasiem?
Komentarze
Prześlij komentarz