Łódź - miasto otwarte

Fot. UMŁ Piątek. Wczesne popołudnie. Początek weekendu. Idę ulicami Łodzi – Piotrkowską, Tuwima do Sienkiewicza. Na wysokości parku zatrzymuje się autokar, z którego wysypuje się duża grupa młodzieży i zmierza w kierunku EC1. Z Muzeum Przyrodniczego wraca inna grupa. Autokary się wymieniają. Kiedy docieram do placu Dąbrowskiego widzę pod Teatrem Wielkim sześć autokarów z rejestracjami poznańskimi, wrocławskimi, warszawskimi… Nie docieram do Manufaktury, ale wiem z doświadczenia, że tam na parkingu zwanym „dwójką” stoją zawsze dziesiątki autobusów, które przywożą dzieciarnię, seniorów, turystów z całego kraju. Kiedy dojeżdżam do domu, przy cmentarzu żydowskim na ulicy Abrama Cytryna stoją trzy ogromne autokary, które ledwo się mieszczą na tym maleńkim skrawku ziemi, tuż przed bramą wjazdową. Łódź, która przez lata była Brzydkim Kaczątkiem polskich miast, rozkwitła na wzór bajkowego łabędzia i przyciąga rzesze turystów. Kiedyś… nie do pomyślenia. Komu o zdr...