Na rogu Raka i Dalszego Życia - odc. 10

 


Długi, leniwy weekend. Drugi termin operacji mam w poniedziałek, a tu dopiero piątek. Mam książkę, bo bez nich nigdzie się nie ruszam, mam internet, rodzina i przyjaciele dzwonią, ja telefonuję do nich i godziny płyną szybko.

            Szpitalne jedzenie jest szpitalne. No co wam powiem? Nie jest bardzo źle, czasami nawet smacznie (np. pieczony kawałek kurczaka, ziemniaczki purée i marchewka z groszkiem), czasami tak sobie. Raz tylko musiałam zejść do restauracji trzy piętra niżej, bo niestety na obiad dostałyśmy makaron posypany cukrem, cynamonem i odrobiną białego sera. To już było dla mnie za wiele. Pulpeciki w sosie śmietanowym z ryżem i mizeria zaserwowane w restauracji bardzo podniosły mnie na duchu.

            Tuż obok restauracji jest kawiarnia. Pan serwuje genialnie pyszne, smoliste espresso i świeżutkie ciastka. Do wyboru, do koloru. I lody. Zarąbiście wielkie, z jeszcze większą górą bitej śmietany. Tylko pączków Markosa nie ma...

            Zamawiam kawę, kawusię, kochaną kawkę. W sali mam wprawdzie swoją, mam też filiżankę, rodową łyżeczkę i cukier. W aneksie kuchennym jest czajnik. Mogłabym sobie sama zrobić. Ale nie. Ze względu na panią dietetyk.

            Kiedyś w szpitalach posiłki przyjeżdżały na oddział w wielkim wózku: Obiad!!!! Proszę odbierać talerze!!!!  Wózek jest nadal, ale posiłki pani dietetyk przynosi każdej z pacjentek indywidualnie. No nie patrzcie tak na to, co napisałam!!! Naprawdę przynosi! Ponieważ są różne diety: zwykła, cukrzycowa, nisko sodowa – przypisane są do nich różne kolory talerzy z tworzywa. Niebieskie, seledynowe... To bardzo praktyczne rozwiązanie, uważam. I ta kobitka naprawdę pamięta, co komu przynieść. Pamięta, kto ostatnio nie miał apetytu i trzeba go zachęcić, kto powinien zjeść trochę mniej, jak pani Halina. Ja dostaję posiłki nisko sodowe ze względu na ten wybryk z ciśnieniem. W całym swoim życiu nie stosowałam takiej diety, ale w szpitalu nie grymaszę. Zwłaszcza, że pani dietetyk jest naprawdę przejęta. Bardzo panią proszę, po wyjściu ze szpitala powinna pani trzymać się tej diety. Naprawdę, bardzo panią proszę. Nie dyskutuję, nie upieram się przy swoim, chociaż słowa honoru nie daję, bo wiadomo, że nie dotrzymam. Ale mając na uwadze prośbę, nie robię sobie kawy na oddziale, bo wygląda na to, że zrobiłabym miłej, choć troszeczkę despotycznej pani wielką przykrość.   

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Awantura w Zgierzu, czyli czego się nie dowiesz z Łódzkich Wiadomości Dnia (TVP3)

TVP3 - oglądalnośc? Nie ma.

Kobiety Konfederacji - majątek ruchomy