Ciemnota na politycznym szlaku

\ Fot. PAP „Ludzie! Uciekajta! Do szpitala brać będą, Ludzie, kryjta się, dochtory jadą!” – tak wrzeszczała w „Nocach i dniach” Marii Dąbrowskiej wiejska baba. W Serbinowie wybuchła epidemia tyfusu, której światlejsza część społeczności chciała zaradzić. Ale ciemnota z czworaków wolała zdać się na ślepy los, niż zawierzyć lekarzom. Autorka pisała powieść w latach 30. XX wieku a akcja dzieje się z końcem wieku XIX i na początku XX. Wydawałoby się, że od kiedy zlikwidowano analfabetyzm, wszystkich obejmuje obowiązek szkolny a wokół aż roi się od źródeł informacji – ludzie staną się mądrzy, przewidujący, potrafiący zadbać o dobrostan swój i swojej społeczności. Wydawało się, że umiejętność czytania i pisania to gwarancja na likwidację ciemnoty. Moja prababcia Teodozja była oburzona, że ludzi, którzy w jej czasach mogli liczyć na awans co najwyżej do pracy w dworskiej kuchni, dopuszcza się do edukacji, daje głos w sprawach społecznych. Byłam szczerze oburzona. Wszy...