Posty

Felieton - Dar starości

Obraz
  „Europa błyskawicznie się starzeje. Polska wśród niechlubnych liderów” – czytam tytuł artykułu  w portalu FORSAL.pl   I jest to temat ciągle powracający w rozmaitych mediach wróżących tym samym klęskę demograficzną, finansową, społeczną. Zatem fakt, że ludzie nie umierają w stosownym czasie jest postrzegane jako zjawisko negatywne. Z punktu widzenia Zakładu Ubezpieczeń Społecznych jest to z pewnością problem. Mamy bowiem  obecnie w Polsce 9,7 mln osób, które przekroczyły 60. rok życia. Czyli – jest ich  25,7% w stosunku do całej populacji.  Ale… osób w tzw. wieku produkcyjnym (18-64 lata) jest 25 milionów. Oczywiście, nie wszyscy pracują – jedni studiują, inni zajmują się wyłącznie domem, inni pracę mają w pogardzie. W sumie – czynnie pracuje ponad 17 milionów osób. Nie uwzględniam szacunkowych danych mówiących o ludziach pracujących na lewo, ponieważ i tak nie dają wpływów do ZUS. Reasumując – 1,8 człowieka  pracuje na jednego emeryta.  W sumie nieźle.  Nie znaczy to jednak, że

Felieton - Trump wrócił. Lekcja poglądowa

Obraz
  Cztery lata temu cieszyliśmy się, że za oceanem pogoniono Trumpa… Wrócił. Rok temu cieszyliśmy się, że w Polsce pogoniliśmy PiS…   Po tegorocznym sukcesie Donalda Trumpa załamaliśmy ręce. To wprawdzie sprawa, na którą absolutnie nie mamy wpływu, ale zdajemy sobie przecież sprawę z wagi wydarzenia w kontekście polityki międzynarodowej, zwłaszcza w obliczu zapowiedzi prezydenta elekta „zakończenia wojny w Ukrainie w jeden dzień”. Niepokoi nas również dalszy los NATO w Europie, a co za tym idzie – los naszego bezpieczeństwa. Jednak są to niepokoje retoryczne, jako że tu, na starym kontynencie nie mamy cienia wpływu na decyzje Amerykańskiej Pomarańczy. Możemy jednak z tego zdarzenia czerpać naukę. Pamiętamy bowiem, że po pierwszych dniach radości po wyborze Joe Bidena, społeczeństwo przystąpiło do krytyki jego działań, postawy, niektórych decyzji. Pierwszym zgrzytem na linii prezydent – Demokraci było wycofanie się Stanów z Afganistanu. Był to pierwszy poważny kryzys zaufania

Igrzyska Wolności - Relacja subiektywna

Obraz
                                                            Obejrzyj:   Prolog Kolejne Igrzyska Wolności są już za nami. Jeszcze kurz nie opadł a wielu z nas już czeka na kolejny rok i kolejne spotkanie tych, dla których takie słowa jak wolność, demokracja, prawo, uczciwość wiele znaczą. Nie zawsze i nie we wszystkim się zgadzając, głoszą ten sam system wartości, tę samą tęsknotę. Tegoroczne Igrzyska przebiegały pod hasłem MIASTO : EUROPA : PRZYSZŁOŚĆ i faktycznie, wiele wątków poruszanych przez przybyłych gości do hasła nawiązywało. Jeśli nie wprost, jak choćby Carlos Moreno, twórca idei tzw. miasta piętnastominutowego, to z pewnością w szerszym kontekście. Dla mnie niezwykle ważnym aspektem Igrzysk Anno Domini 2024 było objęcie ich strategicznym patronatem medialnym przez TVP. To samo TVP, które do 2015 roku kochałam, a za które przez osiem lat się wstydziłam. Obecność kamer TVP INFO i fakt, że uroczystość otwarcia poprowadziła   Dorota Wysocka-Schnepf, która powiedziała: Do TV

Felieton - Gwiazdeczka

Obraz
  Co wzbudziło w mijającym tygodniu największe poruszenie? Obok wielu wypowiedzi polityków oraz wielu zdarzeń z pewnością orędzie Andrzeja Dudy w sejmie. Używam jedynie imienia i nazwiska, jako że nazywanie tego pana z użyciem nazwy sprawowanego przez niego urzędu, byłoby   w moim odczuciu brakiem szacunku dla tego   urzędu. To bardzo smutne, że powołano na najwyższy urząd Rzeczpospolitej kogoś, kto nie tylko   do niego nie dorósł na samym początku pierwszej kadencji, ale przy finiszu drugiej nie zdradza żadnych oznak osobistego rozwoju. Mimo składanej niegdyś deklaracji, że ciągle się uczy. Z początku widzieliśmy po prostu polityka PiS, który stara się sprostać oczekiwaniom swojego bossa. Jarosław Kaczyński stworzył go niczym Pigmalion Galateę, tyle że w postaci z kości słoniowej było więcej własnej osobowości, niż w wyciągniętym z czwartego politycznego rzędu podwładnym. Ta podrzędność jest tu kluczowa i wiele mówi o kondycji intelektualnej Dudy. Był bowiem wciągany przez lata

Felieton - Nie udało się, panie Rau.

Obraz
  Fot. Dorota Ceran Kiedy przyglądam się rozliczeniom, którym poddawane są byłe władze PiS na różnych szczeblach, nie narzekam, że dzieje się to zbyt wolno. Nie zależy mi na tym, by były to spektakularne akty zemsty, lecz solidne, poparte uczciwymi procedurami prawnymi   decyzje. Decyzje nieodwołalne i konsekwentnie realizowane. Obserwujemy pospolitych złodziei, pustoszących państwową kasę politycznych cwaniaczków, bandziorowatych typów żerujących na nieszczęściu chorych dzieci, przygłupich niedouków myślących, że Wielka to nazwisko jakiejś Katarzyny, oślizgłych wyrokowców tulących się do piersi – pożal się Boże – głowy państwa. Nie sposób wymienić ich wszystkich… Jest wymiar ogólnopolski tego nieszczęścia, ale jest też wymiar lokalny.   Zapraszam zatem do Łodzi roku 2017, kiedy to wojewodą był tu niejaki Zbigniew Rau. Tak   tak, ten sam Rau, który na kolejnym szczeblu swojej kariery, jako minister spraw zagranicznych odpowiadał za aferę wizową. Otóż, pan Rau, zacny profesor nauk p

Jesteśmy umówieni w Neapolu... - garść wspomnień o Andrzeju Makowieckim

Obraz
  Kiedy odchodzi pisarz, zostają z nami te światy, które tworzył, powołani przez niego do życia bohaterowie. Ale bezpowrotnie tracą szanse ci, którzy pozostali w wyobraźni autora. 30 września, w poniedziałek pożegnaliśmy Andrzeja Makowieckiego i nadzieję na spotkanie z bohaterami, których już nie przywoła. A byli dla niego ważni. Powiedział mi kiedyś, że kiedy już się urzeczywistnią pod jego piórem, ma świadomość tej obecności. To już nie były tylko twory wyobraźni, lecz byty może nie do końca samodzielne, ale jednak byty. Był czas, kiedy wiele z Andrzejem rozmawialiśmy. Skończyło się to filmem, który o nim nakręciłam w TVP Łódź pt. „Łodzianin z Warszawy”. Był rok 1997, czas transformacji, przełomu. I rok Reymontowski. Ówczesny redaktor naczelny „Expressu Ilustrowanego” Arkadiusz Grzegorczyk zaproponował Makowieckiemu napisanie powieści nawiązującej do „Ziemi obiecanej”, ale odwołującej się do sytuacji Łodzi po-peerelowskiej. Co ciekawe, zaproponował, by książka ukazywała się w