Igrzyska Wolności 2025 - relacja subiektywna

 


W tym roku rzecz się miała w Hali EXPO, czyli obiekcie Targów Łódzkich. Kilka poprzednich edycji organizowano w EC1, ale myślę, że ze względu na to, iż obecnie teren Nowego Centrum to praktycznie wielki plac budowy, zdecydowano się na zmianę. Organizatorzy zadbali jednak, by zachować klimat i na ścianach scen głównych pojawiły się motywy świetlne wprost nawiązujące do tych, które pamiętamy z Hali Maszyn EC1. To świadczy o wielkiej dbałości i szacunku dla tradycji związanej z Igrzyskami Wolności.

A do tych tradycji należy przede wszystkim rozmach organizacyjny, poziom merytoryczny, nienaganna oprawa organizacyjna, dbałość o gości – zarówno prelegentów jak i słuchaczy. Wystarczy przypomnieć, że ponad trzy tysiące osób miało do wyboru blisko 170  wydarzeń, w których wzięło udział ponad 500 panelistów i prelegentów. Ponad 200 organizacji wzięło na siebie obowiązek wsparcia wydarzenia na wielu różnych płaszczyznach – od wsparcia merytorycznego, organizacyjnego i medialnego, po finansowe. To prawdziwie gigantyczne przedsięwzięcie.

 

Spotkać osobiście

Poza wysłuchaniem wielu interesujących spotkań i czynnym w nich uczestnictwem (każdy ma zawsze  możliwość zadania pytania, włączenia się do dyskusji), Igrzyska Wolności to rzadka okazja rozmów kuluarowych z ludźmi znanymi z pierwszych stron gazet i z czołowych anten – dziennikarzami, ekspertami, menedżerami, artystami, politykami. Tradycją Igrzysk stało się to, że naprawdę każdy z każdym może porozmawiać. Największe gwiazdy zatrzymują się w pół kroku z kubkiem kawy, by porozmawiać z zupełnie obcą im osobą, która chce o coś zapytać, za coś podziękować, czy coś skrytykować. Nie ma tu lepszych i gorszych, nikt nikomu nie odmawia swojej uwagi.

Oto przed wejście podjeżdża samochód, z którego wysiada nie kto inny niż sam Zbigniew Brzeziński. Justyna Dobrosz-Oracz z Radomirem Witem uderzają
w dzwon Lodzermenscha – Mariana Turskiego, Adam Michnik stojąc przy stoliku wśród jedzących krem z pieczarek dziewczyn, udziela wywiadu dziennikarzowi Polskiego Radia, Aleksandra Pawlicka – mimo że za chwilę będzie prowadziła panel – nie unika rozmowy o kondycji TVP z niegdysiejszą dziennikarką lokalnej, łódzkiej Trójki, zatroskanej o los ośrodków terenowych, Dorota Wysocka-Schnepf, na którą już czeka samochód do Warszawy, bo śpieszy się do pracy, nie odmawia nikomu zrobienia sobie z nią zdjęcia i przyjęcia kilku miłych słów (myślę, że dla niej to naprawdę ważne i budujące), profesor Wojciech Sadurski zbiera tysiące uśmiechów od mijających go ludzi…setki takich spotkań, wymiany poglądów, kuluarowych rozmów. Tylko redaktor Konrad Piasecki jakiś wyobcowany, może po prostu skupiony przed kolejnym panelem.

 

Wybór subiektywny

George Clooney




Chciałam, naprawdę chciałam, ale 170 spotkań było dla mnie nie do ogarnięcia. Pracuję nad sobą i może w przyszłych edycjach jakoś tę barierę pokonam, ale jeszcze tym razem skupię się na kilku spotkaniach, które zrobiły na mnie największe wrażenie.

Czy było wśród nich spotkanie z Georgiem Clooney’em? Oczywiście, bo było po pierwsze bardzo miłe, bo artysta próbował ładnie powiedzieć „Kocham Łódź”, bo mówił mądre rzeczy o demokracji, o potrzebie pomagania innym. I tu najbardziej bolesna była konstatacja, że za sprawą rządów Donalda Trumpa USA przestały być krajem niosącym pomoc i nadzieję tym, którzy ich potrzebują. Powiedział między innymi, że skończył się czas, w którym, według słów Churchilla:  "Ameryka zawsze w końcu innym pomoże". Jednak aktor, z prawdziwie amerykańską pogodą ducha stwierdził, że nawet w tak trudnym momencie, jakim jest reżimowa prezydentura, pozostaje optymistą i wierzy, że czas prawdziwych wartości wróci.

 

Polityka perwersji




Politycy są różni. Jedni mniej mądrzy, inni bardziej. Jedni są bardzo wykształceni, inni mówią, że są, a jeszcze inni nie są wcale. Jest kilku znakomitych fachowców w swoich dziedzinach – to często prawnicy, finansiści. Ale rzadkością jest polityk będący wybitnym, głębokim intelektualistą. Do takich z pewnością należy zaliczyć Bartłomieja Sienkiewicza.

Nie zawiodłam się w swoich oczekiwaniach podczas rozmowy, którą przeprowadziła z europosłem redaktor Magdalena M. Baran (Magazyn Liberté!). Pretekstem do dyskusji stal się artykuł Bartłomieja Sienkiewicza i Marcina Napiórkowskiego pt. Kluczem do zrozumienia hasła "Make America Great Again" nie jest "America", który ukazał się w kwietniu tego roku na łamach „Gazety Wyborczej”.

Wśród wielu cennych konstatacji gościa wyłowiłam tę, która wydaje mi się niezwykle trafna i którą niegdyś sama nieśmiało próbowałam w swoich tekstach i wykładach przywołać. Jest to polityka nostalgii. Zatem w haśle "Make America Great Again" najważniejsze jest słowo again, czyli znowu, czyli wróćmy do starego, czyli nie idźmy dalej, czyli – bójmy się wszystkiego, co nowe, inne, dla wielu już niezrozumiałe. Według Bartłomieja Sienkiewicza tak rozumiana nostalgia to jedno z najbardziej perwersyjnych zjawisk w polityce i życiu społecznym. To ucieczka od tego, co Tu i TERAZ. Także  w Polsce, gdzie widzimy idylliczny sojusz Kościoła Katolickiego z prawicą.

I właśnie w imię tego sojuszu, mającego na celu zwycięstwo again ludzie pozwalają na przekraczanie granic. Wg Bartłomieja Sienkiewicza polega to na załamaniu jakichkolwiek reguł, a racja stanu nie istnieje. Donald Trump wylewający ekskrementy na przeciwników politycznych (film AI), to modelowy przykład polityki przekraczania granic.

 

Ocena gabinetu Donalda Tuska




Jak zwykle oceny te należą do publicystów. W ubiegłym roku na Igrzyskach Wolności oceny dokonywał nieco inny skład panelistów. Jedynie Karolina Lewicka (Radio TOK Fm) podjęła się zadania po raz drugi. I po raz drugi mnie nie zaskoczyła, co nie znaczy – nie zdumiała. Bo zdumiewa mnie fakt, że dziennikarka tak zawsze doskonale przygotowana do przeprowadzanych przez siebie rozmów, mająca tak ogromną wiedzę o świecie polskiej polityki – nie rozumie mechanizmów tą polityką sterujących. Wychwalając PiS za ciepły kontakt z prawicowymi mediami utyskuje, że rząd nie dopieszcza mediów demokratycznych. A ja, na przykład, bardzo nie chcę, żeby mnie jakikolwiek rząd dopieszczał, chcę, by zostawił mnie i media w świętym anielskim spokoju. Oburzenie na Tuska, że zostawił media same sobie jest dla mnie niepojęte. Kaczyński media bardzo dopieścił – naprawdę chcemy tego samego? Serio?!

Rafał Kalukin (Polityka) słusznie, moim zdaniem, zauważył, że społeczeństwo zdaje się być nie do końca przygotowane na zmianę i stąd ta nerwowa reakcja na zbyt wolne zmiany. Ludzie oczekują sprawczości niemożliwej, bo natychmiastowej. Dziennikarz sugeruje premierowi stworzenie bardziej klarownej hierarchii zadań w jego gabinecie.

Radomir Wit, który się spóźnił, nie był chyba w swojej szczytowej formie, bo nie powiedział niczego odkrywczego, skoro jego główne stwierdzenie brzmiało: „Rozliczenia są oczekiwane, ale są trudne i skomplikowanie. I to jest wyzwanie.” Naprawdę, Panie Redaktorze? Tyle?

Kamil Dziubka (Onet) widzi dla koalicji rządzącej szansę w wojnie po prawej stronie. Ale także w zalaniu biurka Karola Nawrockiego przygotowanymi ustawami.

Panel prowadziła ze znawstwem tematu i wdziękiem Aleksandra Pawlicka (TVP Info), ale nawet ona nie potrafiła kolegów skłonić do jakiejś poważniejszej analizy. Szkoda.

 

Czy Polacy potrafią marzyć?



Ta rozmowa pod światłym kierunkiem Romana Imielskiego (Gazeta Wyborcza) okazała się jednym z najjaśniejszych punktów tegorocznych Igrzysk Wolności.

Maja Mazurkiewicz, prezes Fundacji PZU, przedstawiła raport, z którego wynika, że ponad 93% Polaków umie marzyć. To bardzo budujące, zwłaszcza
w kontekście motywu przewodniego Igrzysk zawartego w słowach „Czas niepewności”. Marzenia mogą pomóc przełamać tę niepewność. Bo, jak powiedziała pani prezes – „Przyszłość nie jest ze strachu, lecz z nadziei”.
A nadzieja jest wszak najważniejszą emocją towarzyszącą marzeniom właśnie.

Ciekawą konstatacją podzieliła się Aleksandra Trapp (COO, infuture.institute). Polacy, mówiła, są szalenie pragmatyczni, także w marzeniach. Traktują je jako drogowskaz, jako zadanie do wykonania. Marzenia są „sensotwórcze”.

Dla mnie odkryciem był dr hab. Marcin Piątkowski (Akademia Leona Koźmińskiego), który wlał w serca słuchaczy całe morze dobrych emocji. Mówił o „złotym wieku”, w którym przyszło nam żyć. Bo dystans między nami
a Zachodem  jest najmniejszy w dziejach. A w Polsce jakość życia przewyższa jakość życia w Japonii. Jesteśmy, wg badań, piątą najszczęśliwszą nacją
w Europie. Co ciekawe, nasze marzenia, to marzenia indywidualne, jako społeczność nie mamy ich wiele. To, co uznajemy za negatywy, to kwestia demografii, nierówności dochodowe i innowacje. Ale i tak jesteśmy ludźmi szczęśliwymi. Czy to znaczy, panie profesorze, że nasza skłonność do narzekania i destrukcji jest tylko niewiele znacząca pozą?

Bardzo ciekawe spostrzeżenia miał redaktor Sławomir Sierakowski, nie tylko znany publicysta, ale także socjolog. Mówił o tym, że marzenia mają wymiar demograficzny, bo każda grupa wiekowa marzy o czym innym. Młodzi marzą
o przyszłości, starsi o powrocie do przeszłości (tu warto powrócić do konstatacji Bartłomieja Sienkiewicza na temat polityki nostalgii). A polityka, od której nie sposób w dyskusji uciec – to tak naprawdę walka na marzenia.

 

Jak deregulować?



Maciej Głogowski (TOK fm) poprowadził dyskusję o deregulacjach. Szczerze? Gdyby nie niezwykła osobowość  Beaty Stelmach (Prezes Zarządu Totalizatora Sortowego) oraz niebanalne spojrzenie na temat Adama Pustelnika (wiceprezydent Miasta Łodzi), pan redaktor, mimo urzekającego i jak zawsze kojącego głosu, zanudziłby wszystkich na śmierć swoją poprawnością. Oburzało go wszystko, co związane z TOTkiem (bo to hazard jest!!!! Olaboga rety!!!!), co miało związek z koniecznością regulacji pewnych obszarów przez państwo. Marcin Kubicza (dyrektor Departamentu Projektów Strategicznych) próbował tłumaczyć, że pewne obszary, jak zbrojenia na przykład, muszą podlegać monopolom państwowym. Chyba nie przekonał redaktora. Pani Prezes wyjaśniała, że hazard pod kontrolą państwa (np. kasyno on-line) jest bezpieczniejszy niż każdy inny. Nie mówiąc już o zapobieganiu zjawisku prania brudnych pieniędzy przez przestępczość zorganizowaną.  Michał Głogowski i tak nie uznał tych wyjaśnień za wystarczające.

Adam Pustelnik tłumaczył, że na poziomie samorządów także spotykamy pewne regulacje, choć z pewnością nie jest to zjawisko tożsame z monopolizacją. Tu
w grę wchodzi raczej proces konsultacji, która jednak nie zwalnia włodarzy samorządowych od ostatecznego podejmowania decyzji, które im tak przez część interesariuszy będzie potraktowane jako opresyjne.  I tu już prowadzący nie protestował.

 

Europejskie bezpieczeństwo



Spotkanie z Radosławem Sikorskim prowadzone przez Piotra Kraśkę było bardzo oczekiwane i zgromadziło tłumy.

Nie będę przytaczała przebiegu rozmowy, ponieważ była wielokrotnie przywoływana w całości i we fragmentach na antenach wszystkich poważnych mediów.

Jednak przywołam kilka myśli Radosława Sikorskiego, które wydają mi się szczególnie ważne:

1.    PiS mówi, że zagrożenie idzie z Zachodu. Najgorsze jest to, że naprawdę tak myśli.

2.    Dokąd zabrnęli moi dawni koledzy? Dokąd zmierzacie? Gdzie chcecie Polskę zabrać?

3.    Bardziej boję się dziś niemieckiego pacyfizmu niż niemieckich zbrojeń.

4.    W sprawie sankcji wobec Rosji lepsza byłaby większość kwalifikowana. Ale to wymaga zmiany  traktatów.  

 

Siła przez pokój



Wysłuchanie Adama Michnika to zawsze prawdziwa intelektualna przyjemność. Bartosz Wieliński (Gazeta Wyborcza) w sposób perfekcyjny przeprowadził rozmowę ze swoim szefem, z  Ece Tamelkuran (turecka pisarka) i Vetonem Surroi (pisarz i felietonista z Kosowa).

Adam Michnik przypomniał, że Na Igrzyskach Wolności spotyka się w Łodzi cześć lepszego świata.

Na pytanie prowadzącego, czy twórcy Solidarności zdawali sobie sprawę
z konsekwencji międzynarodowych swojego zwycięstwa, Adam Michnik powiedział, że jesteśmy dziś na prawdziwym zakręcie. Wówczas, w stoczni gdańskiej, proletariat dał czerwoną kartkę dyktaturze proletariatu. To też był zakręt, punkt zwrotny. Dzisiaj wracamy do konieczności tego, co wtedy osiągnęliśmy. Bo zagraża nam putinowski sposób organizacji życia społecznego. To nie jest walka prawicy z lewicą, to jest dzisiaj mix nazizmu z bolszewizmem
i z tym walczymy.

Adam Michnik ostro nie zgodził się z tezą pisarki z Turcji, że to, z czym dzisiaj się mierzymy jest winą Ronalda Regana i Margaret Thatcher. Wina jest zawsze
w nas, nigdy w czynnikach zewnętrznych – tłumaczył. Ani Regan ani Thatcher nie odpowiadają za politykę Putina.

Veton Surroi nawiązał do konfliktu z Serbią, która ciągle jest światem reżimu
a wzrok kieruje na Rosję i Chiny, w czym niemałą rolę odgrywają takie platformy jak TikTok, które mają większy wpływ na ludzi, niż poważne publikacje. Zresztą, w Serbii nie ma wydawnictw typu „Gazeta Wyborcza”.

Bartosz Wieliński zapytał Michnika, czy potrzebujemy dzisiaj w Europie ruchów pokojowych.

Michnik przyznał, że wprawdzie jest generalnie zwolennikiem ruchów pokojowych, ale dzisiaj, w obliczu tego, co robi Putin, ruchy pacyfistyczne nie mają sensu. Swoją tezę zilustrował porównując politykę wojenną Putina do roweru. Póki nikt mu nie przeszkodzi, będzie jechał. Jak się go dopadnie i stanie – przewróci się.

 

Tu się nie ma z czego śmiać



Karol Modzelewski, Matylda Damięcka, Abelard Giza, Andrzej Saramonowicz to nazwiska, które przyciągają jak magnes. A do tego Mirek Michalski (szef łódzkiego KOD) ze swoim kojącym głosem i subtelnym, uroczym, pełnym pogodnego humanizmu poczuciem humoru. Nie będę analizować tego spotkania, bo to nie tego typu wydarzenie. Rozmówcy mówili o nader poważnych kwestiach, takich jak bezpieczeństwo w sieci (i nie tylko), szacunek dla każdego człowieka, umiejętność śmiania się ze wszystkiego bez robienia krzywdy komukolwiek.

To, co zwróciło moją uwagę i z czym zgadzam się w całej rozciągłości, to fakt, że najtrudniej o poczucie humoru w środowiskach skrajnych. Głęboka prawica będzie domagać się kar za żarty o zabarwieniu religijnym (spróbujcie zażartować z Matki Boskiej), równie głęboka lewica będzie pluć na tych, którzy zechcą żartować na przykład z osób transpłciowych. Ale to, co najciekawsze, zwykle oburzenie okazują nie sami zainteresowani (na przykład ksiądz czy ktoś, kto dokonał zmiany płci), lecz domorośli „adwokaci sprawy”. A, jak mówią komicy,  osoby z niepełnosprawnościami sami oczekują żartów na ich temat, bo chcą być traktowani tak, jak wszyscy. Bo to jest normalność w społecznym życiu.

Oczywiście – nie zabrakło chwil przezabawnych podczas spotkania, bo to jest
w DNA wszystkich rozmówców, ale nie będę próbowała ich przywołać, bo i tak polegnę.

 

Rozmowa z Markiem Kondratem o życiu



To była piękna rozmowa. Z pięknym człowiekiem. Przeprowadził ją sam szef Igrzysk Wolności – Leszek Jażdżewski. Było wzruszająco, prawdziwie, szczerze, dowcipnie, nostalgicznie.

Szczerze powiedzieć, dla mnie Marek Kondrat jest o niebo ważniejszy niż George Clooney. To z jego kreacjami aktorskimi spędziłam całe godziny mojego życia. To on wzruszał, często mnie śmieszył, bawił… Krótko mówiąc – dał wiele radości. Nigdy nie zapomnę sceny z filmu Juliusza Machulskiego  „V.I.P”, kiedy Marek Kondrat gra samego siebie w kuriozalnej sytuacji na planie filmu kostiumowego. Scena ta świetnie może ilustrować to, co aktor mówił na Igrzyskach o powodach odejściach z zawodu, zmuszającego do pewnej nieautentyczności.  

Podczas spotkania Marek Kondrat niespodziewanie dla siebie i wszystkich obecnych, odnalazł kolegę sprzed lat, kolegę z planu filmowego „Historii żółtej ciżemki”. Ten kolega to dzisiaj działacz łódzkiego KOD-u – Marian Wesołowski. To było naprawdę wzruszające.

  Wszystkie zdjęcia - Dorota Ceran

 

 

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Awantura w Zgierzu, czyli czego się nie dowiesz z Łódzkich Wiadomości Dnia (TVP3)

Pożegnanie z Czytelnikami (na jakiś czas...)

List Otwarty do Marszałka Sejmu RP, Szymona Hołowni