Kilka uwag dla niezdecydowanych

 

                                                                   Fot. domena publiczna/AI

Przed nami ostatnie dwa tygodnie przed podjęciem ostatecznej decyzji.

W prezydenckich wyborach w pierwszej turze zwykle stawia się średnio   nieco powyżej 58% uprawnionych do głosowania. W drugiej minimalnie więcej. Czyli, nieco więcej niż połowa dorosłego i świadomego społeczeństwa jest zainteresowana tym, w jakim kraju żyje, kto rządzi  a co za tym idzie – ma wpływ na tego społeczeństwa los. Druga połowa ma to gdzieś. Bardzo zżymamy się na to, choć czasami mam wrażenie, że całe szczęście, iż niektórzy faktycznie pozostają w domach. Bo ich brak zainteresowania procesem wyborów to wypadkowa ich braku jakiegokolwiek rozeznania; nie mają pojęcia na jaki urząd i kogo mieliby powołać. Nie daj Boże, by takie osoby miały przesądzić
o czymkolwiek.

Niektórzy jednak bojkotują wybory świadomie. Najczęściej pod hasłem „Nie mam na kogo głosować”. Jedna z osób poradziła sobie z tym problemem osobiście kandydując.

Większość spośród uczestniczących w wyborach to świadomy, ba! czasami tzw. twardy elektorat, zazwyczaj impregnowany na jakiekolwiek pokusy płynące od konkurencji. I z pewnością nie jest to grupa docelowa dla sztabów wyborczych przygotowujących kampanie swoich podopiecznych. Bo żeby nie wiem jak nagimnastykował się Sławomir Mentzen, nie wiem ile razy powtórzył swój wiecowy monodram, to nie ma takiej siły, by mnie przekonał. Bo wiem, że za tym człowiekiem stoi zupełnie obcy mi system wartości. Z drugiej strony, jeśli popierany przeze mnie polityk potknie się na czymś, ma gorszy dzień czy palnie jakąś niezręczność, nie zmieni to mojego stosunku do jego kandydatury, bo przecież wiem dokładnie, jaki program i jakie wartości naprawdę reprezentuje.
W poglądzie takiego jak ja wyborcy niczego nie zmienią żadne wice, meetingi,  debaty.

No chyba, że nagle dowiedziałabym się, że popierany przeze mnie człowiek to tak naprawdę ktoś zupełnie inny, niż dotąd sądziłam,  czy gdyby pojawiły się jakieś nagle odkryte ciemne karty jego życia, i zmusiłoby mnie to do weryfikacji mojego wyboru. Na szczęście, mój kandydat tyle lat jest w polityce i tyle razy mieliśmy okazję go zweryfikować, że mogę spać spokojnie.

Sztaby mają za zadanie przyciągnąć uwagę niezdecydowanych, wahających się, nie do końca zorientowanych, kiepsko poruszających się w tematyce politycznej. Zresztą, sumiennie z tej niewiedzy sztabowcy korzystają, wmawiając ludziom bzdury często nie mające nic wspólnego z kompetencjami głowy państwa. Kiedy zatem Karol Nawrocki obiecuje, że obniży o 33% ceny prądu, to opowiada przygotowane przez sztab kocopoły. Prezydent nie ma najmniejszego wpływu ani na ceny prądy, ani cebuli ani czołgów.

Co ciekawe, nawet najmniej zorientowani wyborcy nie pokusili się, by wskazać na takie tuzy myśli politycznej jak Marek Woch, Maciej Maciak czy Artur Bartoszewicz. To jacyś ludzie znikąd, beneficjenci zasady 100 tysięcy głosów, które to głosy PKW podobno rzetelnie sprawdziła. Efekt ich udziału jest żaden, z wyjątkiem zabierania czasu antenowego, no ale cóż… takie są prawa demokracji.

Osoby powyżej 1% zainteresowania społecznego to Krzysztof Stanowski, który sam przyznał, że bierze udział w wyborach dla jaj, Joanna Senyszyn, która po prostu chce mieć na kogo głosować, Grzegorz Braun, który powinien już od dawna meldować się jedynie na więziennym spacerniaku i Marek Jakubiak, warszawiak udający zaściankowego szlagona, z zaściankowym, dziewiętnastowiecznym systemem wartości.

Nieco ponad 3% zdobywa Adrian Zandberg. Reprezentuje wszak jakieś nieistniejące już dzisiaj masy robotnicze rodem z „Ziemi obiecanej” a w każdym przedsiębiorcy widzi fabrykanckiego krwiopijcę na wzór wypromowany w głębokim PRL.

5% przekroczyła Magdalena Biejat. Osoba niewątpliwie urocza, wrażliwa na prawa człowieka, o szlachetnym świecie wartości. Jest wicemarszałkiem senatu, co oznacza, że zaszła już bardzo daleko. I kto wie, może kiedyś, za dziesięć, piętnaście lat – uda się.

Znacznie dalej swoim politycznym życiu zaszedł Szymon Hołownia, który jest wszak druga osobą w państwie. Ale to dla niego mało, bo chce być pierwszą. I nie ma silnych, żeby mu to wyperswadować. Nawet okolice 6% nie są w stanie go zniechęcić. Szkoda, że pan marszałek tak bardzo naraża na szwank swoją powagę, bo przyznać muszę, że w mojej ocenie jest najlepszym marszałkiem sejmu od niepamiętnych czasów. Nie ze wszystkimi poglądami Szymona Hołowni się zgadzam, nie wszystkie jego wyborcze zagrania mi się podobają, ale uważam, że to człowiek bardzo wartościowy i godny szacunku. Ale chyba na pałac jeszcze za wcześnie. Tak przynajmniej sugerują pytani o to w sondażach przyszli wyborcy.

Ciekawa jestem, na jakiej konkretnie grupie przeprowadzane są badania sondażowe. Czy sprawdzana jest weryfikacja wieku na przykład? Przez telefon nie jest to sprawdzane – wiem, bo sama w takim badaniu uczestniczyłam. Pani zadająca mi w imieniu sondażowni pytania, poprosiła o podanie wieku. Mogłam powiedzieć, że 18 albo 88. Ta wątpliwość rodzi mi się, gdy widzę wyniki Sławomira Mentzena – obecnie ponad 11%. Biorąc pod uwagę średnią wieku uczestników wieców oscylującą gdzieś w okolicach 12 lat, mam prawo mieć wątpliwości. Bo faktycznie, jak ktoś dorosły może dać się nabrać na ten stek idiotyzmów wygłaszanych z zamontowanej w miejscu mózgu Mentzena taśmy?

Ten pozbawiony jakichkolwiek ludzkich odruchów automat, czasami się zacina, a przed ludźmi, którzy mogliby zadać mu pytanie ucieka, bo jeszcze mu nie zdążono wgrać przewidywanej puli odpowiedzi. Przysięgam, że mój ChatGPT jest istotą znacznie bardziej empatyczną i otwartą na dyskusje. Coś ten prototyp nie jest doskonały, państwo konstruktorzy Mentzena. A dzieciaki lubią roboty, jak widać.

I tak doszliśmy do czoła peletonu. I tu odwrócę nieco kolejność. Zacznę od lidera. Rafał Trzaskowski (ponad 33%)  został wybrany w demokratycznej procedurze swojego środowiska politycznego. Niektórzy żałowali, że jednak nie wygrał jego konkurent – Radosław Sikorski, ale ja uważam, że… szkoda Sikorskiego na to, by był prezydentem. W tak zawiłych i niebezpiecznych czasach znacznie więcej dobrego zrobi jako minister spraw zagranicznych. Z drugiej strony, w pałacu prezydenckim potrzebny jest ktoś, kto będzie łagodził spienione fale społecznych zadrażnień, żeby nie powiedzieć – społecznej nienawiści (a do tego Sikorskiemu z pewnością nie starczyłoby cierpliwości), kto będzie grzecznie ale stanowczo wymagał od polityków uczciwych i zgodnych z Konstytucją zachowań, kogoś, kto będzie nas wszędzie na świecie reprezentował jak należy. W wyborach 2020 roku wygrał o włos przy monstrualnie nieuczciwej konkurencji.

Jednak najwięcej uwagi chcę poświęcić tu Karolowi Nawrockiemu (powyżej 25%), który pojawił się na scenie politycznej na zasadzie deus ex machina. Nie było – jest. Coś tam o nim słyszeliśmy, zawsze niepochlebnego, jako o dyrektorze Muzeum II wojny Światowej po tym, jak zdewastował pierwotny zamysł ekspozycji, potem zakopał się w pielesze IPN-u i wszyscy o nim zapomnieli. Ale, niestety, Jarosław Kaczyński sobie o nim przypomniał. I wystawił kandydata. No i wszystko byłoby ok, PiS ma prawo do swojej propozycji. Ale na litość Boga! dlaczego prezydentem ma być gość z półświatka, kolega Ola, Wielkiego Bu i Śledzia?! Facet, który nie radzi sobie z agresją, co widać podczas rozmów z dziennikarzami, kłamca robiący wywiady z Tadeuszem Batyrem, czyli sam ze sobą. Trenował boks, ale nigdy w wymiarze sportowym. Nigdy nie brał udziału w żadnych sportowych rozgrywkach, natomiast faktycznie – trenował. Można przypuszczać zatem, że w zupełnie innych celach niż sportowe. Ci którzy go znają mówią, że jest to człowiek z gruntu niebezpieczny.

Za tydzień cisza wyborcza, więc już dzisiaj  zapraszam do urn.




Profesor wagi ciężkiej autor - Dorota Ceran

Wyd. ceran.press

cena - 40 zł



 


https://allegrolokalnie.pl/oferta/profesor-wagi-ciezkiej-autor-dorota-ceran


 

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Awantura w Zgierzu, czyli czego się nie dowiesz z Łódzkich Wiadomości Dnia (TVP3)

Pożegnanie z Czytelnikami (na jakiś czas...)

TVP3 - oglądalnośc? Nie ma.