Artykuł - I co? I nic?
Od
niedawna żyjemy w czasach pandemii. I wierzę, że ten czas skończy się równie
gwałtownie, jak gwałtownie nas zaskoczył. Któregoś dnia nagle zorientujemy się,
że izolacja, maseczki, przyłbice i szpitale jednoimienne funkcjonują już tylko
na prawach wspomnienia. Bo będzie lekarstwo, bo będzie szczepionka, bo skoro
w średniowieczu ludzie potrafili przetrwać
zalew morowego powietrza, to chyba w XXI wieku tym bardziej. Jestem o tym przekonana.
Ale
w Polsce od pięciu lat żyjemy w czasach kłamstwa, manipulacji i totalnej
paranoi. W czasach, które zalegalizowały instytucję oficjalnego oszustwa
wygłaszanego ex cathedra. I z tego możemy się tak szybko nie wyzwolić.
***
***
Podczas
protestu przedsiębiorców policja dostała zadanie spacyfikowania ludzi, którzy
postanowili publicznie upomnieć się o swój los zburzony w imię walki z
pandemią. Uznali bowiem, że fala samobójstw wywołanych lawiną bankructw może
okazać się bardziej dramatyczna niż groźba
zetknięcia się z wirusem.
Półprawda
Półprawda
Policja przybyła na miejsce w liczbie przewyższającej siły wystawiane na derby Widzew-ŁKS. Na oko było ich ze trzy razy więcej, niż protestujących.
Uznano, że protest nie jest legalny, ponieważ łamie zasady niegromadzenia się w czasach zarazy a organizatorzy nie uzyskali zgody magistratu. A jednak... Sąd Apelacyjny w Warszawie zgodził się z argumentami Rzecznika Praw Obywatelskich i przyznał, że wprowadzenie zakazu zgromadzeń rozporządzeniem Rady Ministrów „budzi istotne wątpliwości z punktu widzenia konstytucyjnego prawa obywateli do zgromadzeń wynikającego z art. 57 Konstytucji RP, w szczególności w kontekście dopuszczalnych ograniczeń praw podmiotowych i zasady proporcjonalności zawartej w art. 31 ust. 3 Konstytucji RP”. A zatem? Interpretacja prawa przebiega, jak zwykle, w systemie oceny stopnia przydatności prawa dla władzy.
Uznano, że protest nie jest legalny, ponieważ łamie zasady niegromadzenia się w czasach zarazy a organizatorzy nie uzyskali zgody magistratu. A jednak... Sąd Apelacyjny w Warszawie zgodził się z argumentami Rzecznika Praw Obywatelskich i przyznał, że wprowadzenie zakazu zgromadzeń rozporządzeniem Rady Ministrów „budzi istotne wątpliwości z punktu widzenia konstytucyjnego prawa obywateli do zgromadzeń wynikającego z art. 57 Konstytucji RP, w szczególności w kontekście dopuszczalnych ograniczeń praw podmiotowych i zasady proporcjonalności zawartej w art. 31 ust. 3 Konstytucji RP”. A zatem? Interpretacja prawa przebiega, jak zwykle, w systemie oceny stopnia przydatności prawa dla władzy.
Oszustwo
Policja
postanowiła się wykazać. Obserwowałam wydarzenie głównie w kanale
wolne-media.pl. Trudno znaleźć źródło bardziej wiarygodne, skoro realizator
zawsze jest na miejscu od samego początku wydarzeń, w samym ich środku, w
epicentrum.
Zobaczyłam
grupę spokojnych ludzi (nawet nie krzyczeli zbyt głośno), niespecjalnie
zaprawionych w manifestacyjnych bojach, którzy coraz ciaśniejszym kręgiem byli
otaczani przez policję. Zwarty krąg policjantów milczał. Adam Wiśniewski (wolne-media.pl)
próbował zadawać policjantom pytania, prosił o wyjaśnienie podstawy prawnej
zatrzymywania pojedynczych ludzi (później okazało się, że zatrzymano ich w liczbie 380!), prosił o wskazanie dowódcy... nic z tego. Milczeli. Z oczami unikającymi kontaktu
wzrokowego sprawiali wrażenie niemych automatów. Aż nagle któryś policjant z
tylnego szeregu używając tuby wygłosił komunikat: „Uwaga, uwaga! Tu policja. Prosimy
o rozejście się!” W tym samym czasie zaczęli zacieśniać krąg. Ktokolwiek chciał
zachować bezpieczną epidemiologicznie odległość – nie miał szans. Ktokolwiek
chciał usłuchać policyjnego apelu i „rozejść się” – nie miał takiej możliwości.
Policja nie przepuszczała nikogo za kordon. Łącznie z kobietą w ciąży. Łącznie
z panem, który zasłabł... Nikt nie mógł wypełnić polecenia policji, ponieważ
policja na to nie pozwoliła. I w związku z tym policja
poczęstowała ludzi gazem pieprzowym. Stworzyła pretekst. Oszukała.
Kłamstwo
Senator
Jacek Bury trzymał legitymację senatorską uniesioną nad głową. Głośno
informował o tym, że jest senatorem. Ale policyjne automaty były nie
tylko nieme. Okazało się, że są także głuche i niedowidzą. Ale mają mięśnie. I
tymi mięśniami wepchnęły senatora do suki. Najpierw podciąwszy mu nogi. W
ścisku, tumulcie, szarpaninie wtłoczyli parlamentarzystę do samochodu. Po
drodze kilka łokci wbijając w żebra posłance (także z legitymacją!) – Klaudii Jachirze.
Nie żeby ktoś pobił ją specjalnie. Nie, tego
nie było widać. Ale legitymacji ślepe automaty też nie widziały. Te
wszystkie sceny są na licznych nagraniach wielu mediów. Sylwester Marczak,
rzecznik prasowy Komendy Głównej Policji powiedział: „Senator sam zdecydował się
na wejście do radiowozu”. To kłamstwo, w którego jawność i bezczelność aż
trudno uwierzyć.
To,
że kłamie ktoś tak marny, jak poseł Horała, któremu, mam nadzieję, któregoś dnia
zniknie uśmieszek z twarzy, to mniejsza. Ale jeśli ważny funkcjonariusz
policji, oficer, kłamie w blasku fleszy i w blasku dnia, to jest to niebywale
niebezpieczne. To sprawia, że oblicze państwa staje się obliczem groźnym, że
nie możemy państwu wierzyć, że ono może zrobić nam krzywdę i powiedzieć światu,
że to my byliśmy agresywni. „Strach, strach, rany boskie!”
Manipulacja
„Policja,
(...) odcięła manifestację, która stara się mimo wszystko ten, można powiedzieć
agresywny tłum rozgonić” – mówi dziennikarz POLSATU. Kiedy opowiada o
niezwykłej agresji tłumu, w tle widzimy spokojnie stojących ludzi i pojedyncze,
również spokojne osoby prowadzone przez policjantów do suk. Do kłamiącego
dziennikarza podchodzi człowiek, który zdenerwowany krzyczy: „Pan kłamie,
mówi, że tłum jest agresywny. Ludzie nie są agresywni, policja jest agresywna”.
Na stronie TVP INFO wydarzenie to jest opisane jako: Uczestnicy „protestu przedsiębiorców” zaatakowali reportera Polsatu.
Powiedzieli prawdę, więc uznano, że... zaatakowali.
167
Pan
redaktor Konrad Piasecki dworuje sobie z opozycji, że po raz 167 ogłasza koniec
demokracji.
W obliczu tego, co powyżej należy się zastanowić – może trzeba było uważnie
słuchać, gdy mówiła o tym po raz pierwszy?
Przedruki są możliwe pod warunkiem podania źródła publikacji
© Dorota Ceran/ceran.press

Książkę "Maszyny księcia Raimondo" kupisz tutaj:
Tu kupisz e-book i książkę drukowaną, kórą dostaniesz przesyłką na wskazany adres:
Komentarze
Prześlij komentarz