Z ostatniej chwili - List do przyjaciół z TVP
Pierwszego
czerwca 2016 roku podjęłam decyzję odejścia z TVP (Łódź). Ponieważ nie
godziłam się na panującą tam atmosferę, na to, że próbowano mi odebrać prawo do
własnego zdania, odmówiono prawa do współpracy z mediami, które nie były na
liście „prawidłowych”. Podczas rozmowy z ówczesnym dyrektorem Hubertem
Bekrychtem oraz reprezentującym go świadkiem, sekretarzem programowym, Jackiem
Jóźwiakiem zrozumiałam, że skończyła się era Telewizji Polskiej, którą znałam,
szanowałam, kochałam... Bo przejęli ją ludzie zaprzedani jakiejś chorej idei,
ludzie nienawidzący żadnej formy wolności, a już wolności poglądów nie
tolerujący w najwyższym stopniu. Wiedziałam, że ta współpraca nie może się udać.
Nie miałam, jak większość z nas, dziennikarzy i innych pracowników twórczych (np.
członkowie ekip zdjęciowych czy montażyści) etatu, raz na jakiś czas przedłużano
mi umowy o dzieło. Nie było to ani
wygodne ani godne, ale przez lata się do tej formy jakoś przyzwyczaiłam,
radziłam sobie z nią i nie narzekałam. Bo najważniejsza była możliwość wykonywania
pracy, która dawała mi ogromną satysfakcję i sprawiała prawdziwą przyjemność. Dawała też
możliwość przyzwoitego zarobku, nie ma się co krygować. Bywało lepiej, bywało
gorzej, ale zawsze – na powierzchni.
Trzasnąwszy
drzwiami gabinetu Bekrychta wiedziałam, że podpisanie kolejnej umowy nie
wchodzi w grę. I miałam świadomość, że wychodzę z firmy w nieznane. Jak się
potoczyły moje losy zawodowe, finansowe wiedzą ci... którzy wiedzą. Ale ja nie
o tym. Ja o znajomych, kolegach, przyjaciołach, którzy zostali na tej
przechylonej, powoli zatapianej łodzi. A zostało wielu ludzi wspaniałych,
mądrych, znakomicie przygotowanych do pracy merytorycznie. Nie odeszli, a ja uważałam,
że nie mam prawa od nich żądać, by idąc za moim przykładem przewrócili swoje życie
do góry nogami. Jak mogę wymagać, by ktoś zmagał się z niespłaconym
kredytem, by ryzykował utratę mieszkania, zdrowia, stabilności życiowej? Zwłaszcza,
jeżeli nie jest osobiście autorem żadnych politycznych, tendencyjnych materiałów,
bo zajmuje się sportem, motoryzacją czy losem zwierząt w schroniskach? Powiem
więcej, stałam na stanowisku, że będzie dobrze, gdy zostaną w firmie ludzie
porządni i odpowiedzialni. Powtarzałam: „Pilnujcie interesu, żeby zaś nam całego
telewizorka nie zapaskudzili. Czuwajcie tam.”
Z wieloma osobami mam ciągle kontakt,
rozmawiamy telefonicznie, czasami co odważniejsi umawiają się ze mną na kawusię
w mieście. Bo są przecież jak rodzina, z którą się spędziło kawał życia, stało
w deszcz, mróz i skwar przy kamerze, zarywało noce przy montażowych maszynach.
Przyjaciele na dobre i złe. Przez z górą ćwierć wieku... Powiem więcej, są wśród nich tacy, którzy wyciągnęli
do mnie po moim odejściu pomocną dłoń wówczas, kiedy byt codzienny okazał się wyzwaniem.
I serce mi pękało, kiedy koledzy z
ekip zdjęciowych byli witani przez ludzi, z którymi mi dzisiaj po drodze, w
sposób może nie wrogi, ale na pewno pozbawiony oznak sympatii. Bo dla nich to
przecież tylko przedstawiciele reżimówki, a dla mnie... ludzie spod serca.
Wiem, że wielu z nich jest bardzo,
bardzo ciężko. W sensie moralnym. Zapytałam jednego z kolegów pracujących dzisiaj dla centrali
INFO, co by się stało, gdyby do pracy przyszedł w koszulce z napisem
KONSTYTUCJA. Powiedział: „Byłby to ostatni dzień mojej pracy”. Po czym wysłał
mi zdjęcie plakatu z tym „brzydkim
słowem na K”, który sobie pięknie oprawił i powiesił w bibliotece. W komentarzu
napisał: „Mój azyl.” Koleżanka mówi, że
czuje, iż wokół niej atmosfera gęstnieje, ponieważ nie jest wystarczająco entuzjastycznie
nastawiona do obozu władzy, inna zamyka się w pokoju, wykonuje swoją urzędową
pracę i o 16.00 zmyka, by w domu włączyć całkiem inną stację i dowiedzieć
się prawdy. Tak... nie każdy potrafi, nie każdy może, nie każdy ma odwagę iść
na wojnę. Ja na nią poszłam i wiem, co
to oznacza dla zwykłej, życiowej logistyki.
Dzisiaj jednak zwracam się z apelem
do wszystkich porządnych ludzi, którzy wciąż jeszcze pracują w TVP. Rozważcie
raz jeszcze swoją decyzję. Zapytajcie sami siebie, czy chcecie być pracownikami
tej samej firmy, co Barbara Piela, Michał Rachoń, Danuta Holecka... Czy chcecie podpisywać
się pod hejtem na Jurka Owsiaka, z którym współpracowaliście zgodnie przez dwadzieścia
cztery lata? Zamierzacie stać obok ludzi, którzy na niewyobrażalnej tragedii
pomagają kręcić polityczne lody? „Wczorajsza tragedia pokazała, że to policja
miała rację mówiąc, że organizowany przez Owsiaka festiwal Poland Rock, dawniej
znany jako Przystanek Woodstock, to impreza podwyższonego ryzyka” – wyrzygał
z siebie Maksymilian Maszenda, uważający
się z niewiadomych przyczyn za dziennikarza. Nie wierzę, że Was to nie razi,
nie oburza... Nie wierzę, że chcecie chodzić z tym facetem po tych samych
korytarzach, oddychać tym samym powietrzem. Nie wierzę... Znam Was i... nie
wierzę.
Nawet Piotr Semka, dziennikarz o
proweniencji skrajnie prawicowej nie godzi się na styl, w którym pracuje TVP: „Wiadomości
średnio zdały dziś egzamin z powagi chwili. Wobec tragedii w Gdańsku trzeba było
sobie darować wycieczki wobec Owsiaka”.
Bo TVP nie jest prawicowa. Jest
podła, kłamliwa, manipulacyjna, nieuczciwa. Przekroczyła już wszelkie możliwe
granice propagandy stając się narzędziem w rękach cwaniaków użytym wobec
ciemniaków. Nie bierzcie w tym udziału, na litość!!!!! Nie podpisujcie się pod
plastelinowym hejtem! Zostawcie ich
samych sobie, nie wspierajcie ich, bez Was sobie nie poradzą, bo
nie mają Waszej wiedzy, umiejętności, doświadczenia. Poza kilkoma
starymi wygami, dostali się do naszej firmy często desantem z jakichś półprofesjonalnych
stacji i przyssali się do TVP widząc w tym swoją jedyną w życiu szansę. Przyjdzie
czas, że sami, nie zmuszani przez nikogo, wraz z Holecką i Ziemcem wyjdą z opuszczonymi głowami z naszych
gmachów i znikną we mgle zapomnienia.
Od trzech lat jestem za burtą i
jakoś daję radę. Bo coś umiem, coś tam potrafię... I mam wokół dobrych ludzi. Łatwo nie jest, ale można przetrwać, więc
odwagi!!!! Uciekajcie stamtąd... byśmy mieli dokąd wrócić.
Przedruki są możliwe pod warunkiem podania źródła publikacji
© Dorota Ceran/ceran.press
Z serwisem Ceran.Press współpracują
GŁÓWNY SPONSOR KSIĄŻKI
__________________________________________________________________
Zastanawia mnie, czy obecni pracownicy TVPiS zdają sobie sprawę z tego, że władza nie trwa wiecznie. Gdy się zmieni wiatr, partyjni funkcjonariusze, podający się za dziennikarzy skończą jak Tumanowicz. Nie wierzę bowiem w to, że uczciwa redakcja ich zatrudni u siebie, a media Rydzyka, i inne prawicowe gadzinówki, jakby nie patrzeć mają ograniczoną pojemność.
OdpowiedzUsuń