WYWIADY - z rozmowa z posłem Cezarym Grabarczykiem, ministrem w rządzie Donalda Tuska
Ocalić wizerunek, odzyskać zaufanie
Dorota
Ceran: Pracując piątą kadencję ma Pan ogromny materiał porównawczy. Jak pracuje
się w tej kadencji?
Cezary Grabarczyk: Każdy
Sejm był inny. Ale dotychczas zawsze dominowała praca merytoryczna. To jest
pierwsza kadencja, pierwszy Sejm, w którym nie pozwala się na debaty. To jest
pierwszy Sejm, w którym dyskusja przeszkadza większości parlamentarnej. To jest
wyhamowywanie polskiej demokracji. To bardzo smutna refleksja, ale tak źle
jeszcze nie było. Platforma Obywatelska przez
kadencje IV i V także była w
opozycji. Ale braliśmy udział w debatach,
nikt nie ograniczał dyskusji, w szczególności na posiedzeniach komisji, brano
pod uwagę wnioski o dokonanie ekspertyz i wsłuchiwano się w głos ekspertów.
Przedstawiciele opozycji byli wybierani na przewodniczących podkomisji, które
powoływane były doraźnie, w związku z rozpatrywaniem określonych projektów
(a to był przecież czas ważny, bo przygotowywaliśmy się do członkostwa w Unii
Europejskiej, przebudowywaliśmy nasz system prawny). I wiele projektów ustaw
opracowywały podkomisje. Dopiero sprawozdanie podkomisji było przedmiotem prac
komisji na posiedzeniu plenarnym. Merytoryczna praca zawsze dominowała. To jest
pierwsza kadencja, w której nie ma znaczenia głos ekspertów, dyskusja, debata.
Mało tego... posiedzenia są coraz rzadsze.
Bo jest
wprowadzany w życie proces wygaszania parlamentu.
„Proces wygaszania parlamentu”. To brzmi strasznie!!!
Ale tak
jest. To widać, gdy marszałkowie PiS-owscy, z marszałkiem Kuchcińskim na czele,
wyłączają mikrofon. Sam pełniłem funkcję wicemarszałka i zawsze zostawialiśmy
kilka, kilkanaście sekund, czasami minutę na dokończenie myśli, po to by głos
posła, zwierający stanowisko (indywidualne, czy wyrażane w imieniu klubu – a za
każdym razem jest to głos w imieniu wyborców), wybrzmiał w Sejmie. Kiedyś
wydawało się nie do pomyślenia, by głos odbierać w pół słowa.
Kiedyś wydawało się nie do pomyślenia, by poseł
do posła powiedział „Zamknij się, gówniarzu”.
To
prawda. Chociaż bywały i ostre spory i bardzo brutalne dyskusje. Wystarczy
przypomnieć sobie, co się działo po wejściu do Sejmu Samoobrony. Ale to
wszystko działo się w ramach debaty.
Czy sejmowa arytmetyka, która jest bezwzględna,
zniechęca czy przeciwnie – motywuje?
Mnie? I
moich politycznych przyjaciół?
Tak.
Motywuje.
Dlatego na początku kadencji, gdy znaleźliśmy się ponownie w ławach opozycji,
przeprowadziliśmy analizy, zastanawialiśmy się, co źle robiliśmy, gdzie
popełniliśmy zaniechanie a gdzie byliśmy nadaktywni. I rozpoczęliśmy po tej
analizie systematyczną pracę z wyborcami. Bo jeden z głównych wniosków to był ten, że oddaliliśmy się. Przez dwie
kadencje sprawując rząd oddaliliśmy się od wyborców. I dlatego ruszyliśmy w
Polskę. Wyjeżdżamy całym klubem do poszczególnych województw, rozjeżdżamy się,
trafiamy do każdego powiatu i odbywamy tam spotkania z wyborcami. Pierwszy cykl
zakończyliśmy w ubiegłym roku, teraz jesteśmy w trakcie drugiej rundy
objazdów. W czasie tej pierwszej rundy głównie dzieliliśmy się tymi naszymi
przemyśleniami – co mogliśmy zrobić inaczej, gdzie popełniliśmy błędy. I
wysłuchaliśmy sporo gorzkich słów pod własnym adresem. Chociaż nikt nie
potwierdził na tych spotkaniach, że Polska
była w ruinie. To kłamstwo PiS-u z kampanii wyborczej 2015 roku przez
wszystkich było demaskowane jako nieprawdziwe. Teraz wyborcy podpowiadają nam,
co robić, żeby ochronić polską demokrację. I to są bardzo inspirujące
spotkania, bardzo inspirujące rozmowy.
Ludzie często zarzucają opozycji, tu czytaj –
Platformie Obywatelskiej, że nie ma programu. Że jedynym programem jest obecnie
anty-Pis.
Wystarczy
zajrzeć na strony internetowe PO. Jest tam program Polska Obywatelska 2.0. Mówiłem
o analizach - już w pierwszym roku po wyborach rozpoczęliśmy pracę w zespołach
programowych. Podsumowaniem tych prac była konwencja programowa, która odbyła
się w Gdańsku (w październiku 2016 roku). Jej plonem jest właśnie program
Polska 2.0.
Ponieważ przygotowujemy się do
wyborów samorządowych rozszerzyliśmy tę część pierwotnego programu o propozycje
samorządowe, które obejmują nie tylko zwiększony udział w dostępie do środków
publicznych naszych samorządów lokalnych ale też zapowiedzieliśmy pewne zmiany ustrojowe.
Bo to, co dziś się dzieje, gdy w wielu wymiarach Prawo i Sprawiedliwość
ogranicza rolę samorządów, przejmuje kompetencje samorządów przekazując je
administracji rządowej jest bardzo złym kierunkiem. To dewastuje polskie
samorządy. Samorządy, których nam zazdrości wiele krajów Europy i to nie tylko
tych wywodzących się z dawnego bloku
krajów socjalistycznych podporządkowanych Związkowi Radzieckiemu, ale wiele
krajów rozwiniętej demokracji. Często spotykamy się z przedstawicielami
krajów Unii Europejskiej i oni mówią:
„Udało się wam z reformą samorządową. To naprawdę dobrze wam wyszło”. I samorządy potwierdzały to, idealnie wykorzystując szansę, jaką daje
dostęp do środków europejskich. Bardzo źle się dzieje, że w kolejnej
perspektywie budżetowej UE tych środków
(także dla polskich samorządów), będzie radykalnie mniej. Bo w sumie kilkadziesiąt miliardów
będzie nam brakowało.
Skoro już jesteśmy przy tematyce
samorządowej... Panie Ministrze, Murem Za Hanką?
Murem Za
Hanką.
Przez
dwie kadencje Pani Prezydent Hanna Zdanowska znalazła wspólny język z mieszkańcami miasta. A wszyscy
pamiętamy początki, które nie były
łatwe. Polityczne próby przeprowadzenia referendum odwołującego prezydenta
zmobilizowały Panią Prezydent i od tego momentu zaczęła bezpośrednio rozmawiać
z mieszkańcami Łodzi. Do tego okazało się, że to nie jest czcza gadanina tylko,
że jej zapowiedzi znajdują potwierdzenie w rzeczywistości.
I poszczególne etapy przebudowy miasta, czasami z jakimiś poślizgami, są
doprowadzane do końca.
Łódź się
zmieniła, Łódź odzyskała wigor i ma szansę skutecznie rywalizować z innymi
wielkimi, polskimi miastami. A przecież przed Hanną Zdanowską przez kilka lat
Łódź zastygła.
Przez wiele, wiele lat...
To w
Łodzi mieliśmy katastrofę z zapaścią przemysłu włókienniczego. To Łodzi
praktycznie żaden rząd skutecznie nie pomógł. Do Łodzi pierwsze poważne środki zaczęły napływać wraz z nadejściem rządu
Donalda Tuska, w którym miałem zaszczyt pracować. I z pełną świadomością, z
pełną determinacją przekonywałem ministrów,
że nie ma takiego drugiego wielkiego, polskiego miasta, które wcześniej nie otrzymywało wsparcia z budżetu państwa.
Trzeba było tę sytuację zmienić. Dlatego konsekwentnie pilnowałem, aby
inwestycje infrastrukturalne w Łodzi były realizowane. Nawet jeżeli były
przeszkody, to starałem się te przeszkody przełamywać.
Łódź ma szczęście, że trafiła na taki team.
Był taki
czas, kiedy ta współpraca przynosiła dobre owoce.
Jak Pan minister ocenia politykę socjalną Prawa
i Sprawiedliwości? To jest już niemal partia socjalistyczna.
Ustawy
socjalne PiS są najczęściej niedopracowane i mają jeden cel: przekupić
wyborców. One nie dotykają często istoty problemu. Przy czym – nie odrzucam ich
w całości. Chociażby programu 500+. Bo nikt nie może zaprzeczyć, że sytuacja
materialna wielu polskich rodzin uległa
poprawie. Ale też program ten zawiera mnóstwo pułapek i mankamentów. Kobiety zachęca do porzucania
pracy i nie tylko powoduje określone perturbacje na rynku pracy, gdzie zaczyna
brakować dziś pracowników (na szczęście napływają z innych krajów i wypełniają
tę lukę), ale rodzi to także w perspektywie sporo problemów dotyczących
przyszłości tych kobiet, które w tej chwili wyłączone z aktywności zawodowej
będą miały olbrzymie problemy, żeby do tej aktywności wrócić.
I nie wypracują sobie emerytury.
I to
jest dodatkowy problem. Być może będzie tak, że pojawi się nam w takiej masowej
skali problem wspierania tych kobiet. I jeszcze jedno – ten program pomija dużą
część dzieci, które nie otrzymują takiego wsparcia. Rodziny, w których
wychowuje się jedno dziecko są w gorszym położeniu.
Za to do programu włączone są rodziny o bardzo
wysokich dochodach.
I to
jest kolejny mankament.
Platforma
Obywatelska wraz z koalicjantem, Polskim Stronnictwem Ludowym rozwiązywała wiele
problemów społecznych. Wdrażaliśmy te projekty...
Ale nie chwaliliście się.
To
prawda. Ale zmienialiśmy warunki życia polskich rodzin. Jeżeli z nieco ponad
trzystu żłobków na koniec drugiej kadencji zostawiliśmy ponad dwa tysiące, to
była to zmiana nie tylko ilościowa, ale i jakościowa. To pozwalało kobietom
podejmować pracę. To pozwalało myśleć o przyszłości zawodowej przy
jednoczesnym zagwarantowaniu bezpieczeństwa pociechom. Wprowadzaliśmy urlopy
rodzicielskie. Zrównywaliśmy prawa ojców i matek. Wprowadziliśmy płatne
wsparcie w wysokości tysiąca złotych dla każdej mamy, także tej, która nie była
pracownikiem. Przez rok mogą liczyć na wsparcie przy zaspokojeniu najbardziej
elementarnych potrzeb. I swoich i pociechy. A przecież wcześniej, na przykład
studentki rodzące dzieci, nie miały takiego wsparcia.
Ale
faktycznie, nie przywiązywaliśmy wielkiej wagi do informowania o tym
społeczeństwa. I to był nasz błąd.
Był Pan ministrem infrastruktury. Jak ocenia
Pan zatem plany budowy Centralnego Portu Komunikacyjnego?
O
infrastrukturze mogę mówić bardzo długo. Transport lotniczy to najszybciej
rozwijająca się dziedzina transportu. Liczba pasażerów przyrasta skokowo. Dla
przykładu: w ubiegłym roku wszystkie polskie lotniska obsłużyły 40 milionów
pasażerów. Z czego port im. Chopina, czyli Okęcie – niecałe 16 milionów.
Dziesięć lat wcześniej polskie lotniska obsłużyły prawie 20 milionów, z czego
Okęcie obsłużyło połowę. To pokazuje, że rozwój pasażerskiego transportu lotniczego w Polsce
oparliśmy na portach regionalnych, w które zainwestowaliśmy około sześciu
miliardów złotych. Przygotowywaliśmy infrastrukturę na potrzeby Euro 2012, bo
wiadomo było, że kibice z Europy i świata przylecą samolotami. Transport lotniczy miał tu
odegrać najważniejszą rolę. Taka była diagnoza. Dlatego rozbudowywaliśmy
terminale, budowaliśmy nowe. Tak się stało we Wrocławiu, rozbudowaliśmy Okęcie,
zbudowaliśmy nowy terminal w Gdańsku. Nawet lotniska zapasowe, jak łódzki
Lublinek, czyli port im. Wł. Reymonta, który
ma nowy terminal. Budowaliśmy drogi kołowania żeby zwiększać
przepustowość, żeby samolot, który wyląduje, mógł szybciej z tego pasa zjechać,
żeby w krótkim czasie wiele samolotów mogło wylądować. Budowaliśmy nowe płyty
postojowe, które mogły pomieścić na czas meczu i krótko po meczu większą liczbę
samolotów. I te pieniądze nie mogą się zmarnować! Ktoś, kto dziś podjąłby
decyzję: „Likwidujemy porty regionalne i budujemy jedno, wielkie lotnisko”
musiałby ponieść odpowiedzialność za to marnotrawstwo. I jeszcze jedno
zastrzeżenie – w założeniu ten nowy, centralny port (PiS nazywa go
Komunikacyjnym, ja Centralnym Portem
Lotniczym) ma obsłużyć docelowo 100 milionów pasażerów. W pierwszym
okresie – 50 milionów. Ale my w tej chwili obsługujemy ok. 40 milionów pasażerów.
Zadałem pytanie ekspertom, czy jest w Polsce przestrzeń do budowy nowego portu
lotniczego, położonego między dwoma wielkimi miastami, Warszawą i Łodzią.
I otrzymałem odpowiedź, że transport lotniczy przy wybudowanym porcie
centralnym będzie się rozwijał i uzyskamy efekt synergii między tym nowo
wybudowanym lotniskiem i portami regionalnymi. Ale Okęcie musi być zamknięte a
łódzkie lotnisko będzie miało ograniczone możliwości prowadzenia operacji. Ze
względu na konieczność prowadzenia lotniska zapasowego ma nie podzielić losu
Okęcia.
Podejmując
decyzję o budowie Centralnego Portu Komunikacyjnego PiS wydał wyrok na Okęcie.
Ludzie żartują, że to będzie lotnisko dolotowe
do Baranowa.
Za mała
odległość...
Lotnisko
wybudowane w szczerym polu nie spełni większej roli. Muszą być do niego doprowadzone
autostrady, drogi ekspresowe jak i linie kolejowe. W czasie, gdy byłem
ministrem infrastruktury rozpoczęliśmy prace nad koleją dużych prędkości. Dziś
już jest gotowe studium wykonalności. I warto podkreślić, że ta linia przebiega
w pobliżu miejsca wskazywanego na miejsce budowy przyszłego lotniska. Ale poza
studium wykonalności nic się nie stało. Taką nową linię kolejową, która zapewni
szybki dojazd z wszystkich wielkich polskich miast, z Wrocławia, Poznania, Łodzi
i innych, buduje się kilka lat. Gdybyśmy mieli te linie już w budowie mógłbym
mówić, że jest szansa. Ale jeżeli my nie wykorzystujemy środków europejskich na
realizację tego projektu to stawiam wielki znak zapytania. To samo, jeżeli
chodzi o przedłużenie centralnej magistrali kolejowej tak, aby z południa
szybką, nowoczesną linią kolejową, zarówno z Krakowa jak i z Katowic mogli pasażerowie
dojechać. A także z północy, z Trójmiasta. Były takie plany. Nie słychać też
nic konkretnego o poszerzeniu autostrady A2. A ona już się zatyka. Jak
prowadzić prace planistyczne bez uwzględnienia transportu kołowego? Mógłbym
mnożyć pytania. Ale najdziwniejsze jest
to, że przewidziano urząd pełnomocnika ds. budowy Centralnego Portu
Komunikacyjnego, który odebrał kompetencje ministrowi infrastruktury,
ministrowi właściwemu ds. transportu.
Sam już nie może podejmować decyzji, ponieważ ustawa przeniosła jego kompetencje w ręce sekretarza, bądź
podsekretarza stanu. To jest kuriozalna sytuacja, bo osoba odpowiedzialna za
projekt, który dziś wycenia się na trzydzieści pięć miliardów złotych w gruncie
rzeczy nie będzie ponosiła odpowiedzialności politycznej przed parlamentem i
konstytucyjnej, bo nie jest ministrem. Osoba będąca pełnomocnikiem zyskała
także głos decydujący, gdy chodzi o zmiany programów drogowych i
kolejowych, co także zostało wpisane wprost do ustawy. Minister stał się
wydmuszką.
Widzimy, że spadają nieco notowania Prawa i
Sprawiedliwości. Co jest tego głównym powodem, według Pana Ministra?
Każda
władza się zużywa. Ale w tym wypadku tempo tego zużycia i utraty autorytetu
i zaufania wiąże się z licznymi błędami, które popełnił PiS. A przede
wszystkim z rozchodzeniem się zapowiedzi z realizacją. Bo jeżeli
pani premier mówiła o pokorze, umiarze, pracy i słuchaniu ludzi, a potem
decyduje o przyznaniu nieformalnych, drugich pensji członkom rządu to ludzie
nie widzą tego umiaru, nie widzą pokory. I to irytuje i wzbudza wręcz ich wściekłość,
bo czują się oszukani. Gdy ujawnił to pan poseł Brejza, zanotowaliśmy
największy spadek poparcia dla PiS, bo ludzie poczuli się oszukani, zawiedzeni.
Bo miało być skromnie a jest pazernie. Dziś, gdy Konwój Wstydu jedzie z drugą
edycją, pokazuje jak samorządowcy Prawa i Sprawiedliwości dzięki posadom w spółkach
skarbu państwa, czyli w spółkach kontrolowanych przez rząd, z ludzi
skromnych stają się w ciągu kilku miesięcy, dwóch lat - milionerami. To też rodzi
oburzenie. I do tego nie są realizowane liczne zapowiedzi. Szumnie ogłaszany
program Mieszkanie+ tak naprawdę jest w rozsypce. Krytykuje ten program
jeden z jego współautorów, pan prezes Mirosław Barszcz, który opracowywał ten
program. Bardzo krytycznie ocenia stan realizacji. Wiemy, że niektóre firmy włączone w proces
realizacji tego programu upadły albo popadły w tarapaty. Ale przede wszystkim
- nie zostały zbudowane zapowiadane
mieszkania. Miało ich powstać 6 tysięcy.
A jak na razie zostało oddanych do użytkowania zaledwie sto kilkadziesiąt.
Za
czasów Platformy Obywatelskiej realizowaliśmy dwa programy – Mieszkanie dla
Młodych i wcześniej, Rodzina na Swoim. I w sumie, dzięki tym dwóm programom, w
latach 2008 – 2015 zawarto prawie 250 tysięcy umów na zakup mieszkań. I zestawiam tę wielkość, te 250 tysięcy z
tym, co obiecuje Prawo i Sprawiedliwość.
Program Mieszkanie dla Młodych został przez Prawo i Sprawiedliwość
wygaszony mimo że w czasie trwania ich kadencji kilkadziesiąt tysięcy kolejnych
umów zostało zawartych. Ale gdy zaproponowaliśmy przedłużenie realizacji tego
programu, spotkaliśmy się ze zdecydowana odmową.
Wróćmy jeszcze na chwilę do sondaży. Można im
ufać?
Dla
polityka najważniejszy sondaż to dzień wyborów.
Pod warunkiem, że wybory są uczciwe
przeprowadzone.
To
oczywiście ważne zastrzeżenie. Ale presja opinii publicznej ma znaczenie. I
sądzę, że nie uda się w Polsce wyborów sfałszować. Ale trzeba być czujnym,
dlatego namawiamy, by ludzie się
angażowali w ruch Wolontariuszy Wolnych Wyborów tak, aby stworzyć warunki do
przeprowadzenia uczciwych wyborów. I
samorządowych i parlamentarnych. A reszta będzie zależała od oferty. Pracujemy
nad nią. W Łodzi Pani Prezydent
prezentuje swoje projekty i plany dość często. Także w Warszawie Rafał
Trzaskowski przedstawia sporo propozycji. On zna Unię Europejską, zna
europejskich polityków i to doświadczenie z Parlamentu Europejskiego i z
pracy w MSZ będzie w stanie wykorzystać dla rozwoju polskiej stolicy.
Jaka jest Pana wizja Polski idealnej?
To wizja
Polski, która staje się częścią twardego jądra Europy. Byliśmy już bardzo
blisko. Naprawdę. Mieliśmy bardzo dobre relacje w ramach Trójkąta Weimarskiego,
przygotowywaliśmy wiele projektów, które stawały na agendzie europejskiej.
Konflikt z Unią Europejską wygenerowany przez rząd PiS oddalił tę perspektywę.
Sądzę, że Europa czeka, aż Polska wróci na kurs demokracji i współtworzenia
potencjału unii. Bo potrafiliśmy kreować polityki europejskie, potrafiliśmy
przekonywać do racji nowych krajów członkowskich. Unia wiele razy kształtowała stanowisko pod wpływem naszych argumentów,
budowaliśmy politykę wschodnią i mieliśmy wielki wpływ na budowanie relacji
między UE i Rosją. A także między unią i krajami Europy Wschodniej,
budując partnerstwo wschodnie. I mam nadzieję, że kiedyś Polska wróci do takiej
roli.
Czy Europa zechce nam jeszcze zaufać?
Zaufanie
łatwo stracić, trudniej się je odbudowuje. Ale sadzę, że będziemy w stanie.
Kto dla Pana, Panie Ministrze,
jest największym autorytetem, kto jest Pana Mistrzem?
Wielu
Polaków widzi swojego mistrza w profesorze Bartoszewskim. I ja także upatruję w
nim takiej postaci, która nie tylko swoim życiem dowodziła głoszonych poglądów,
ale też miała wielki wpływ na budowanie wizerunku Polaka, który zachowując
godność i moralną postawę wynikającą z pewnych uwarunkowań historycznych, jest
otwarty na przyszłość. To, co Pan Profesor zrobił w relacjach między Polakami i
Niemcami, między Polakami i Żydami zasługuje na wielki szacunek. No i był
sprawnym ministrem spraw zagranicznych.
Ale też
mam wielki szacunek dla dokonań Tadeusza Mazowieckiego i Lecha Wałęsy. Te dwie
postacie, chociaż w pewnym momencie stające w szranki, miały gigantyczny wpływ
na odzyskanie przez Polskę suwerenności.
oraz tym, którzy życzą sobie zachować anonimowość
© Dorota Ceran/ceran.press
Z serwisem Ceran.Press współpracują
GŁÓWNY SPONSOR KSIĄŻKI
A ja Łódź wolę...
---------------------------------------------------------------------------------------------
Komentarze
Prześlij komentarz