Ziobro show
Wokół nas dzieje się tak wiele, że każdy dzień przynosi wydarzenia, z których każde dwadzieścia lat temu wstrząsałoby sceną polityczną przez kilka miesięcy. Tymczasem obecnie to, co dzieje się rano jest przykrywane rewelacjami z południa, które giną w świetle wydarzeń wieczornych. A społeczeństwo siedzi przed monitorami i czuje się jak na górskiej kolejce. Góra, dół, góra i… gwałtownie w dół! Tyle, że te ekstremalne atrakcje coraz mniejsze robią na ludziach wrażenie. Bo ile można się ekscytować?
Język polityki staje się coraz bardziej brutalny. Nazwanie kogoś szpiegiem, złodziejem, nie-Polakiem czy bandytą nikogo nie bulwersuje. Wykrzyczane z sejmowej mównicy oskarżenia o przestępstwa przeciw państwu, czy przestępstwa o charakterze pospolitym – nie spędzają już nikomu snu z oczu.
A ja pamiętam czasy, kiedy każda z tych rewelacji zatrzymałaby polityczny świat
w biegu. Pamiętacie sprawę Olina? [1] Postępowanie umorzono, nikomu
niczego nie udowodniono, ale oskarżenie było nie tylko prywatnym dramatem człowieka,
ale doprowadziło do podania się gabinetu Józefa Oleksego do dymisji.
Tymczasem dzisiaj jawni
przestępcy chodzą sobie po sejmie lub zmykają do Brukseli, lub Budapesztu. Niejaki Mejza, zwykły, pospolity bandyta,
który podłość i cwaniactwo ma wypisane na twarzy – śmie udzielać butnych
wypowiedzi do dziennikarskich mikrofonów, zamiast zapaść się pod ziemię. Ale ktoś
go wybrał - konkretnie 10.162 osoby…
Faceci, którzy przewalili
miliony państwowych pieniędzy jeżdżą po kraju i opowiadają ludziom o swoich politycznych zasługach. Wśród nich Przemysław
Czarnek, który rozdawał wille swoim znajomym, bez cienia wstydu spotyka się z mieszkańcami Żywca, Cieszyna, Zakrzówka… itd. (121.686 osób) Czyli na wielu ludziach
przewiny mniejsze i większe nie robią już wrażenia. To bardzo smutna
konstatacja. A przecież przykładów jest znacznie więcej. Mejzę i Czarnka przywołałam
tylko na zasadzie pars pro toto.
Wszyscy się nieco
uodporniliśmy, bo inaczej musielibyśmy owariować. Ja też. Ale są jednak
sytuacje, które ciągle mną wstrząsają. Co oznacza, że ze mną nie jest jeszcze
tak źle.
Nie, ogłoszenie zamachu
stanu przez Bogdana Święczkowskiego nie zburzyło mojego świata (choć w
normalnym świecie, oczywiście, powinno). Nie zdziwiła mnie postawa Zbigniewa
Ziobry, bo czego można spodziewać się po oblanym potem tchórzu? Natomiast w zdumieniu
pozostaję pod wpływem wypowiedzi tych polityków, publicystów i politologów,
którzy najpoważniej w świecie utrzymywali, że Sejmowa Komisja Śledcza powinna
poczekać na Ziobrę, kiedy ten nie dość, że miał być policyjnie doprowadzony, to
umykając przed funkcjonariuszami dotarł do TV Republika, by udzielić wywiadu niejakiemu
Rachoniowi. Ucieka, kluczy, boi się, w
konsekwencji łamie prawo raz za razem a dobre ciocie i fantastyczni wujkowie
mówią: „Komisjo, powinnaś poczekać, przesłuchać, posłuchać, wysłuchać.”
Pojawiły się nawet głosy, mówiące o kompromitacji komisji. Politycy Polski2050 powtarzali za Szymonem Hołownią,
że 10 minut spóźnienia, to nie jest powód, by nie poczekać. Profesor Wawrzyniec
Konarski także był zdania, że „skoro Ziobro był w sejmie, to powinien zostać
przesłuchany” i że „komisja jest nieprzygotowana do pracy”.
O pełnej kompromitacji komisji, która nie poczekała, mówiła profesor Anna
Siewierska.
Nie tylko nie rozumiem
podobnych opinii, ale uważam je za błędne i szkodliwe społecznie. Ziobro
próbuje wodzić za nos nie tylko komisję śledczą, ale całe społeczeństwo.
Najpierw wykorzystywał swoją chorobę, by wzbudzać współczucie i pobłażanie. Choroba
przeszkadzała mu w składaniu wyjaśnień przed komisją, jednak nie uniemożliwiła mu
udzielenia wywiadu w Republice. Czterokrotnie lekceważył wezwania jedocześnie opowiadając
w mediach o tym, że jego zdaniem komisja jest gremium nielegalnym. Kulminacją
był piątek, 31 stycznia. Szanowni państwo orędownicy czekania na Ziobrę – czego
się państwo spodziewali? Że przyjdzie po tych szesnastu minutach, zasiądzie na
miejscu dla świadka i zacznie merytorycznie odpowiadać na pytania? Przecież
jest oczywiste, że wykorzystałby ten czas na ciąg dalszy show. Oświadczyłby, że
nic nie powie, bo komisja nie jest legalna i koniec. Czy są państwo tak naiwni,
że spodziewaliście się innego scenariusza? To raz. A po drugie – Zbigniewa
Ziobro obowiązują takie same prawa i takie same obowiązki, jak wszystkich
obywateli. I jak przychodzi wezwanie, by stawić się w charakterze świadka, to każdy
obywatel ma obowiązek się stawić. On też.
Komisja przyjęła wniosek
o aresztowanie Ziobry na okres do 30 dni. W tym czasie zostanie doprowadzony i najprawdopodobniej
przesłuchany w trybie tajnym.
W ten sposób komisja pozbawiła go widowni, uniemożliwiła zrobienie kolejnego
przedstawienia w blasku fleszy. I tak
jest, moim zdaniem, mądrze i sprawiedliwie.
[1] afera,
która wybuchła pod koniec grudnia 1995 r. po tym, jak Minister Spraw
Wewnętrznych Andrzej Milczanowski oskarżył z trybuny sejmowej urzędującego
premiera Józefa Oleksego o współpracę z rezydentami KGB w Polsce
Komentarze
Prześlij komentarz