Felieton - Poseł z kasą
Kilka faktów na początek
W grudniu 2017 r. poseł Platformy Obywatelskiej Krzysztof Brejza zażądał opublikowania listy nagród przyznanym przez premier Beatę Szydło jej ministrom i innym wysokim urzędnikom. 22 ministrów otrzymało nagrody powyżej 65 tysięcy złotych (najwyższa z nich przypadła Mariuszowi Błaszczakowi - 82 tysięcy złotych), ponadto 12 ministrów otrzymało dodatki opiewające na blisko 37 tysięcy dla każdego z nich.
Kiedy dzięki Brejzie sprawa wyszła na jaw, na mównicę sejmową wyszła
Szydło. Każdy z nas pamięta ten wrzask godny baby na melinie: „Te pieniądze im
się po prostu należały!” To był dla PiSu wizerunkowy zonk, więc Kaczyński przytuptał przed mikrofon i ogłosił, że
nagrody mają być przekazane na Caritas a poselskie i senatorskie uposażenia uszczuplone o 20 procent.
Nagrody oczywiście zostały przekazane w bardzo skromnym i nie do końca
udokumentowanym zakresie. Wiemy tylko, że Caritas diecezji siedleckiej otrzymał
70 tys. zł od ministra Tchórzewskiego, Caritas w Katowicach potwierdził, że wpłacił minister
sportu Witold Bańka (63 tys.) i wiceminister sprawiedliwości Michał Wójcik (8
tys.). Z tym, że dostał nagrodę wysokości 32 tys. zł, więc tak bardzo go nie
bolało.
Za to uposażenia odebrano nie tylko posłom i senatorom PiS. Skądże! Odebrano
wszystkim. I tu już dobrowolności żadnej nie było. Za nagrody PiS-owskich
notabli beknęli wszyscy – od PO po
Kukiza.
W międzyczasie posłowie opozycji byli systematycznie karani za swoje
wystąpienia, za dyskutowanie, za wykładanie prawdy na stół. Wśród nich Michał Szczerba
(jako pierwszy), Monika Wielichowska, Henryka Krzywonos-Strycharska, Sławomir
Nitras, Ryszard Petru, Jakub Rutnicki, Kamila Gasiuk-Pihowicz, Jerzy
Meysztowicz, Tomasz Lenz i Krzysztof Gadowski. Najczęściej karanym posłem jest, oczywiście,
Sławomir Nitras z PO-KO.
Burza
W czwartek 13 sierpnia opublikowano
projekt ustawy „o zmianie niektórych ustaw w zakresie wynagradzania osób
sprawujących funkcje publiczne oraz o zmianie ustawy o partiach
politycznych”. Posłowie w przytłaczającej większości ten projekt poparli. Także
posłowie opozycyjni z kilkoma wyjątkami, do których dołączyła Konfederacja.
Powstają
dwa pytania – 1) czy czas na takie ruchy jest zaiste dobry i 2) czy posłowie
powinni sami sobie regulować płace?
Czas jest oczywiście zły. Najgorszy
z możliwych. Bo pandemia i lockdown, bo bezrobocie u drzwi i budżet nie do
spięcia, bo ludzie tracą pracę, dochody i poczucie bezpieczeństwa. Zatem
dodatkowa kasa dla polityków nie może być dobrze widziana.
Może warto się zastanowić
nad tym, by parlament mógł decydować o uposażeniu polityków kolejnej kadencji?
Na przyszłość. Wtedy nikt im nie zarzuci, że myślą o sobie. A może ustalić
raz na zawsze, że wysokość pensji posłów, senatorów, ministrów i innych politycznych
VIP-ów zależeć ma od średniej krajowej? Niech ustalą jaka krotność miałaby to być i cześć. Nikt się czepiał nie
będzie - to raz, a po drugie,
wyobrażacie sobie, jak będą się starali utrzymać średnią pensję na jak
najwyższym poziomie?
Ludzie są wściekli. Ludzie
są dotknięci do żywego. Ludzie mają prawo do wkurzenia, rozgoryczenia i złości.
Martwi mnie zupełnie co innego...
Dziecko z kąpielą
Od pewnego czasu obserwuję dziwne
zjawisko wśród szeroko rozumianego elektoratu demokratycznego. Polega ono na
równie bezkompromisowym, a czasami nawet znacznie ostrzejszym krytykowaniu
opozycji parlamentarnej niż przedstawicieli zjednoczonej prawicy. Ja już nie
mówię o takich zdumiewających mnie nieustannie bon motach jak „PIS PO – samo zło”,
„POPiS” itd. Mówię o czymś znacznie poważniejszym.
Pamiętam, jak przy okazji
protestów w związku z próbami zaostrzenia ustawy antyaborcyjnej grupa młodych
dam pobiegła protestować pod siedzibę PO i Nowoczesnej a dopiero później na
Nowogrodzką. W pierwszej chwili myślałam, że im się adresy pomyliły, ale potem
się okazało, że nie.
Pamiętam wieczór radości, jednej
z niewielu ostatnio nam danych, gdy opozycja wygrała Senat. Wielu skakało z
radości. Ale byli i tacy[1], którzy obrazili się na demokratycznych
senatorów, bo... nie wyszli do nich przed budynek, nie zaprosili do środka, nie
ukochali, nie podziękowali, nie obsypali kwiatami. W związku z czym uznali, że
opozycja jest do bani, nie należało jej pomagać i w ogóle kto to jest? Potem się okazało, że ci, którzy mogli, wyszli
przed senat, by sprzymierzeńcom podziękować najserdeczniej. Hurtem opuścić sali
plenarnej nie mogli.
Ciągle słyszę utyskiwania,
że opozycja nie robi centralnie nic. Przypominam w tym miejscu, że w formie
parlamentaryzmu spod znaku PiS czas na wypowiedzi oscyluje wokół trzydziestu
sekund. Zatem napyszczyć nawet za bardzo nie mają jak. Jednak przypominam też,
że są osoby, które nieustannie prowadzą poselskie śledztwa, nękają nieuczciwych
ministrów, wiceministrów i innych notabli. Guzik byśmy wiedzieli o machlojkach Szumowskiego,
gdyby nie posłowie Michał Szczerba i Dariusz Joński. Tomczyk, Brejza, Pomaska, Kierwiński – to ludzie
nieustający w śledzeniu nieprawości, a przecież nie jedyni. I wielu drogo płaci
za te działalność, nie tylko pieniędzmi, jak chociażby poseł Brejza, który ma
prawo obawiać się o swój los zwłaszcza od chwili, gdy ktoś próbował podpalić
jego dom.
Po ostatnich wypadkach na
Krakowskim Przedmieściu usłyszałam jednego z komentatorów, który ubolewał,
że w ogóle nie było tam posłów opozycji. Że nie bronią ludzi i że nigdy nie ma
ich tam, gdzie być powinni. „Nie sposób nie zadać sobie pytania, gdzie są
politycy Platformy Obywatelskiej, dlaczego nie są z protestującymi – powiada w
programie Śniadanie Mistrzów pisarz Piotr Głuchowski” .Jakie to łatwe, prawda?
Tak sobie nawtykać komuś, zwłaszcza, jak się samemu siedziało w domku przed
telewizorem. Otóż, proszę pana, byli. Od centrum do lewa. Zarówno politycy PO
jak i Lewicy bronili ludzi przed biciem i ciągnięciem po ziemi, całą noc
do białego rana wędrowali pomiędzy komisariatami, by ustalić miejsce pobytu
konkretnych osób i by zapewnić im ochronę prawną. Co pana podkusiło, by
wygłaszać takie oceny, na litość!!!? Magdalena Filiks była tam szarpana,
posłance Agnieszce Dziemianowicz-Bąk grożono. Nie sposób wymienić wszystkich,
którzy tam byli i naprawdę pomogli ludziom. Oczywiście, że to w jakiś sposób leży
w zakresie ich moralnych obowiązków, ale nie mówmy, że niczego kompletnie
robią, ponieważ to byłoby niesprawiedliwe i kłamliwe.
Teraz, po nieszczęsnej
wpadce z głosowaniem na kasę, słyszę, czytam: „#YEBANAOPOZYCJO pisiory i tak
by wam przegłosowali tą podwyżkę uposażeń, a tak jesteście szmatami”. Już
pomijam formę, ale skoro ta opozycja taka „jebana”, co szanowny pan proponuje? Chcemy, żeby wygrali
kolejne wybory, czy odpuszczamy? Wolimy PiS? Jak rozumiem nie jest „jebany”, bo
jeśli tak, to już nic nie rozumiem. Są szmatami, dali się rozegrać, jak
niektórzy twierdzą? Po pierwsze, proponowanie im, by z kolei nie głosowali, bo tamci i tak
przegłosują im tę kasę, ale oni przynajmniej będą czyści, to jest proponowanie
im zwykłego, oszukańczego dealu, pełnego hipokryzji. To ja już wolę, by grali w
otwarte karty. Może to mało dyplomatyczne, ale jednak uczciwsze.
Przykro mi, ale jeśli
kogoś tu PiS rozegrał, to tych wszystkich, którzy w związku z kasą rzucili się
go gardeł posłom, na których sami głosowali. Rozwalając w ten sposób elektorat
demokratyczny. Pan prezes doskonale wie, że pobicie geja spod piętnastego, oddanie
dziecka prawdziwej, katolickiej, choć przemocowej rodzinie czy upadek
szkolnictwa nie poruszy nikogo aż tak
bardzo, jak cudza kasa. Chciał pokłócić towarzystwo i mu się to przepięknie
udało, trzeba przyznać.
Rozumiem chwilowe rozgoryczenie, ale głęboko nie zgadzam się ze zdaniem, że „Dają ochłapy a sami nagradzają swoje
lenistwo i brak jakichkolwiek kompetencji. Obrzydliwi cynicy... Wszyscy - od
lewej do prawej”. To znaczy, chcemy,
żeby obrzydliwi cynicy, lenie bez kompetencji wygrywali jakieś wybory? Jakieś propozycje zatem?
Faszyzm stoi u naszych
bram, ludzie są bici w biały dzień na ulicach (i nie mam na myśli wyłącznie
protestów), w ustawach o pandemii pojawiają się wrzutki dające pełną bezkarność
rządzącym, nie wiadomo, czy przez trzy lata, które zostały nam do wyborów nie
powstanie ustawa zakazująca nam jakiegokolwiek głosowania, nie wiadomo, jak
długo zostaniemy w Unii Europejskiej. W tym kontekście sprawę kasy uważam za
niefortunną, ale jednak drugorzędną.

[1] Nie wymieniam
nazw organizacji, bo nie zależy mi na ich dyskredytowaniu tylko podkreśleniu
zjawiska
Komentarze
Prześlij komentarz