Z ostatniej chwili - List do kilku znajomych i całkiem obcych osób
piszę do Was w nadziei, że się przez jedną,
małą chwilę zatrzymacie na tych słowach i jeśli nie poczujecie się do końca
przekonani, to przynajmniej zatli się w Waszych głowach i sercach iskra
refleksji. To prawdopodobnie ostatni moment.
Piszę do tych, których nie znam osobiście,
mijamy się na ulicach, przy sklepowych kasach, w kinowych salach i
restauracyjnych ogródkach. Tak, ja też tam bywam, nie spędzam całego czasu ani
na ulicznych protestach ani przed klawiaturą mojego laptopa. Całego czasu nie,
ale ten, który jest konieczny, by wyrazić publicznie swój pogląd – oczywiście tak.
Piszę też do tych, których znam od lat...
Mogę zrozumieć tych z Was, których nie spotykam
na żadnych protestach, którzy nie ujawniają swoich poglądów w żadnej formie,
mówią: „Nie rozmawiajmy o polityce”, ponieważ się zwyczajnie, po ludzku boją.
Rozumiem. Bo ci z Was, którzy się boją, to ludzie rozumiejący powagę nadchodzącego
zagrożenia. Skoro się obawiacie o swój los, o pracę, o byt dzieci – to znaczy,
że macie pełną jasność sytuacji. Współczuję Wam.
Ale nie będę współczuła tym z Was, którzy dzisiaj
bagatelizują to, co się wokół dzieje a któregoś dnia zderzą się z rzeczywistością
i na przykład przegrają w sądzie sprawę z panem X tylko dlatego, że ten pan
jest członkiem PiS, a wy – nie. Jak możesz, kochana, mówić, że tak
naprawdę nic się nie dzieje, że twoim zdaniem jedni mają coś za uszami i drudzy także, że
te wszystkie protesty to przesada ludzi rozhisteryzowanych i wyolbrzymiających stan
zagrożenia państwa? Nic się nie dzieje, mówisz mój drogi kolego? Bo przecież masz
pracę, lodówkę pełną i autko na chodzie. Wakacje spędzasz na włoskim wybrzeżu i
na Facebooku możesz dać lajka, komu tylko chcesz.
I nie przeszkadza Wam to, że krajem de facto
rządzi jeden człowiek, który dla realizacji własnych celów otoczył się ludźmi
kompletnie od niego uzależnionymi? Nie widzisz, moja droga, żadnej
niestosowności w tym, że prokurator stanu wojennego, facet obdarzony przez PRL
Brązowym Krzyżem Zasługi, składający swój podpis pod aktem oskarżenia
opozycjonisty, Stanisław Piotrowicz jest dziś powołany na przewodniczącego
sejmowej Komisji Sprawiedliwości? Że śmieje się dziś w twarz Henryce Krzywonos
niejako mszcząc się za przegraną PRL-u?
Nie oburza Was wicemarszałek sejmu, który zza
drzewa wrzeszczy: "Komuniści i złodzieje!" pod adresem ludzi mających inne zdanie
niż jego ukochany prezes?
Naprawdę nie przeszkadza Ci pani Krystyna
Pawłowicz nazywająca opozycję bydłem? Że już nie wspomnę o samym Kaczyńskim,
który niczym wypuszczony z pokoju bez klamek, z obłędem w oczach i
rozwianym kosmykiem włosów piszczy: „... wasze zdradzieckie mordy!
Jesteście kanaliami! Zamordowaliście mi brata!” Obraża, oskarża o zbrodnię
ludzi wybranych do ław parlamentarnych przez społeczeństwo. Ale przecież w jego
opinii ta część społeczeństwa, to gorszy sort. Nie zapominajmy o tym.
Nie widzicie tej degrengolady, która sprowadza
sejm do roli... niczego właściwie. Bo wszystkie decyzje zapadają na
Nowogrodzkiej, a na Wiejskiej są tylko przyklepywane. Tak, dla fanu, że niby sejm
działa. Umknęło Waszej uwadze, że parlament jest wygaszany!? Że opozycja może
sobie gadać do upadu, a państwu w ławach po prawej stronie nie schodzą z ust
pogardliwe uśmieszki? Nie razi Was to? Uważacie, że przesadzają i jedni i
drudzy? A nie widzicie, że jedni mogą szydzić i obrażać, minister może w
odpowiedziach na zapytania poselskie powiedzieć „Żaden rycerz na białym koniu
was nie uratuje” a posłowie opozycji za najmniejszą krytykę posła Kaczyńskiego są
obdarzani karami regulaminowymi? Bo wicemarszałek tak się boi pana prezesa, że
zrobi każdą głupotę, byle tylko zasłużyć na poklepanie po plecach.
Nie widzieliście, tacy wrażliwi, kulturalni i
empatyczni, jak Marek Kuchciński postąpił z ludźmi niepełnosprawnymi
zagradzając im drogę nawet do toalety? Nasyłając na nich osiłków ze świeżo
wymienionej straży marszałkowskiej? Że kazał stać pod sejmem pani Wandzie
Traczyk-Stawskiej, żołnierzowi powstania
warszawskiego i nie wpuścił jej tam ostatecznie?
Czy przyjrzałaś się pani prezes Trybunału
Konstytucyjnego? Ja już nie zalecam Ci analizy prawnej powołania poszczególnych
członków tego gremium, ale czy się przyjrzałaś? I czy masz zaufanie do wiedzy pani
magister prawa czy raczej do doświadczonych wieloletnią praktyką profesorów?
Czy przeczytałeś Konstytucję i czy nadal
uważasz, że ustawa o Sądzie Najwyższym jest OK.? I czy naprawdę jesteś tak
naiwny, że liczysz na to, iż Ciebie to w żaden sposób nie dotknie? Otóż, dotknie
Cię. Przy najbliższych wyborach.
Wycinana Puszcza Białowieska, doprowadzone do ruiny
najlepsze na świecie stadniny, że już o Telewizji Polskiej sprowadzonej do roli
okupacyjnej szczekaczki nie będę się rozwodzić, bo mi serce pęknie. Pigułka „dzień po”. In vitro. ONR na Jasnej
Górze. Pobity przez Młodzież Wszechpolską fotograf KOD-u oskarżony o udział w
bójce. Frasyniuk z kajdankami na plecach. Macierewicz i jego kompania z
gościem, który „wykończył caracale” i prysnął do Stanów. Misiewicz włamujący
się do jednej z siedzib NATO. Miliony dla Rydzyka. Ustawa o IPN, która
powiadomiła cały świat o „polskich obozach” i Ryszard Czarnecki, który nauczył Europę
słowa „szmalcownik”. Marek Suski jako filar intelektualny rządu... Jak dodamy
jeszcze do tego Andrzeja Dudę, który jako prezydent wszystkich Polaków wsłuchuje
się w potrzeby tych „wszystkszych” to
będziemy mieli mniej więcej obraz sukcesów ostatnich trzydziestu trzech
miesięcy.
Mówicie, że protesty organizuje paru
nawiedzonych kolesi z KOD-u i Obywateli RP? Nie zauważyliście, że już dziś
trudno znaleźć takie środowiska zawodowe czy społeczne, które nie protestowałyby
w ciągu sprawowania władzy tej ekipy? Czy przypominacie sobie, by było tak w latach
ubiegłych?
Czy powiesz mi, moja miła, że to takie tam krotochwilne
przepychanki, kiedy wylecimy, ku radości i uciesze PiS-u z Unii Europejskiej? I
nie pojedziesz już ani do Włoch, ani na Kretę ani nawet do Pragi? Przesadzam?
Maluję czarne scenariusze? To wysłuchaj uważnie przemówienia Mateusza Morawieckiego
wygłoszonego w Strasburgu. Rozumiem, że Ci umknęło, bo nie wierzę, byś przeszła
obok tej treści obojętnie.
To takie bardzo eleganckie, być wyważonym w
ocenach, nie dać ponosić się emocjom, empatycznie widzieć dobro i zło i tu, i
tu. PiS to, ale przecież PO niegdyś tamto – mówicie. Naprawdę nie widać tej
przepaści, tego Rowu Mariańskiego dzielącego obie rzeczywistości? Pretensje i
żale można adresować do każdej władzy na
świecie. Ale tylko niektóre z nich demolują życie narodu.
Powiecie mi, że skoro piszę te słowa bezkarnie,
to jest to dowód na to, że żyjemy w państwie demokratycznym. Po pierwsze, za
pisane słowo zapłaciłam już słoną cenę, a po drugie... zobaczymy.
Przedruki są możliwe pod warunkiem podania źródła publikacji
© Dorota Ceran/ceran.press
GŁÓWNY SPONSOR KSIĄŻKI
A ja Łódź wolę...
---------------------------------------------------------------------------------------------
Komentarze
Prześlij komentarz