Media publiczne - refleksje po debacie

 

Fot. Zenata Zawadzka-Ben Dor, Dorota Ceran


3 i 10 grudnia w Warszawie odbyła się debata na temat mediów publicznych i na temat zmian, które mają się w nich dokonać.  Jednym z impulsów do zorganizowania tego spotkania był „Obywatelski pakt na rzecz mediów publicznych” powstały już w 2016 roku. Czyli jeszcze

w czasie, kiedy wyobraźnia nikogo z nas nie sięgała w rejony, do których te media doprowadzono.

I szczerze mówiąc, już na etapie prezentacji założeń tego paktu przez Agnieszkę Holland zrodziło się we mnie wiele wątpliwości a nawet… cóż – wybaczcie – sprzeciwu.


„Grupa rekonstrukcyjna”?

Takie porównanie padło z ust Agnieszki Holland w odniesieniu do planów odbudowy mediów publicznych. Otóż, uczestnicząc w licznych protestach, w różnych sprawach różnych grup społecznych i zawodowych miałam na myśli powrót do normalności sprzed 2015 roku. Oczywiście, świat się zmienia, potrzebne są zmiany także w odniesieniu do tamtych rozwiązań, ale przede wszystkim zależało mi na tym, by odeszła władza łamiąca prawo i kręgosłupy, by ludzie mogli pracować zgodnie z własnym sumieniem, umiejętnościami i doświadczeniem. Wcale nie zależało mi na korzystaniu z pisowskiej awantury, by przy jej okazji przewrócić wszystko, co było do jej wybuchu. Wobec tego – tak, jeśli Pani Reżyser (przepraszam, ale dla mnie, człowieka telewizji, słowo „reżyserka” ciągle oznacza pomieszczenie nad studiem) sobie tak życzy – należę do grupy, której zależy w pierwszym rzędzie na zrekonstruowaniu tego, co było w mediach dobre i na wniesieniu nowych rozwiązań tam, gdzie jest to konieczne. Konkretnie? W wielkim skrócie – publiczne radio i telewizja muszą opierać się na pracy fachowców, nieść misję polegającą na przekazyzywaniu prawdziwej informacji, rzetelnej edukacji i kulturze (nawet, jeśli popularnej, to na wysokim poziomie). Błędy, które były udziałem tych instytucji, a które trzeba wyeliminować, to na przykład  formy zatrudnienia dziennikarzy,
w ostatniej fazie przerzuconych do firmy
outsourcingowej, czy konieczność zdobywania funduszy na konkretne programy przez autorów. To było, w mojej ocenie, dramatycznie złym zjawiskiem na granicy korupcji a przynajmniej zblatowania z biznesem czy jednostkami samorządowymi.

 

Media w ręce społeczeństwa…

Nie bardzo mogę zrozumieć ideę tego hasła. Bo media powinny znaleźć się w rękach fachowców  a społeczeństwo powinno być odbiorcą. Odbiorcą szanowanym, traktowanym poważnie. Takim, któremu mówi się prawdę i odpowiada na jego potrzeby – w formie informacji, a nawet – interwencji.

Może się mylę, ale z debaty wywnioskowałam, że społeczeństwo reprezentowane przez grupy obywatelskie, rozumie to jednak inaczej. Chciałoby mieć wpływ na organizację mediów i dobór treści. Redaktor Eugeniusz Smolar w swoim znakomitym wystąpieniu przypomniał zebranym, że mówiąc o telewizji publicznej mówimy wszak od tworzeniu firmy. Konkretnej, złożonej
w swojej strukturze firmy.  

A jest to przedsiębiorstwo gigantyczne i nieporównywalne z żadnym innym. Czy zastanawiają się Państwo nad takimi przyziemnymi sprawami, jak budowanie ramówki, łączenie
i rozłączanie pasm,  odświeżanie programów montażowych itd. itp.? Ja wiem, że w uniesieniu naprawczym to się może wydawać trywialne, ale to są fundamenty, o których wiedzę mają właśnie fachowcy.

Kiedy stałam pod sądami, ba! przemawiałam, pyskowałam i podżegałam tłum do wznoszenia radykalnych haseł, nie miałam pomysłu, by po zwycięstwie zasiąść w sędziowskim fotelu. Zależało mi na tym, by na te fotele wrócili prawdziwi sędziowie.

I szczerze mówiąc, sądziłam, że z protestami pod telewizją jest podobnie, że protestujemy w imieniu niesprawiedliwie potraktowanych dziennikarzy i przeciw zastąpieniu ich oficerami propagandy. Z przykrością widzę, że nie do końca. Było mi bardzo przykro, kiedy usłyszałam podczas warszawskiej debaty od jednego z uczestników zarzut, że przyszli na nią „interesariusze”, czyli my, twórcy mediów. Inny pan zarzucił nam, że wprawdzie przyszliśmy, ale nie mamy pomysłu na media. Proszę panów, przyszliśmy, bo sprawa nas żywotnie dotyczy i pomysł mamy.

A rola polityków w tym wszystkim? Skoro chcieliśmy zmiany i ją mamy, skoro politycy z demokratycznych formacji to ludzie, których wybraliśmy, miejmy ufność, że nie będą przeszkadzać w budowaniu marki mediów publicznych, a na początku tej drogi nam pomogą. Bo bez tej pomocy na starcie niczego nie osiągniemy. A w dalszej pracy - niezalezność będzie zależała od naszych kręgosłupów, a nie od chciejstwa jednego, czy drugiego polityka. Nie ma innych bezpieczników. 

 

Media obywatelskie

Dwa lata po odejściu z TVP założyłam ceran.press. Tu zaczęłam publikować swoje materiały. Także filmowe. Staram się robić to profesjonalnie na poziomie moich umiejętności dziennikarskich, jednak z pewnością nie na poziomie używanego sprzętu. Wywiady, reportaże, relacje nagrywane smartfonem nigdy nie osiągną oczekiwanej jakości. Każdego, kto twierdzi inaczej pytam: jak smartfonem zrobić relację meczu piłkarskiego? Jak nagrać koncert symfoniczny? Można, ale odbiorca to odrzuci, bo oczekuje przyzwoitej jakości.

Smartfonami pracuję z konieczności, a nie z wyboru. Nie będę się tu wdawała w techniczne szczegóły, ale choćby waga profesjonalnej kamery, waga statywu gwarantują stabilny obraz
i są  pożądaną cechą stosowanego sprzętu.

Media obywatelskie powstały w odpowiedzi na upadek mediów publicznych. Ich twórcami są zarówno byli pracownicy mediów jak i osoby zupełnie zawodowo nie związane z tą profesją. Tworzą je inżynierowie, nauczycielki, księgowi, prawnicy… I, proszę wybaczyć, ale to często w relacjach widać. Oczywiście, w sytuacjach, kiedy działy się gorące wydarzenia, kiedy nie jakość była najważniejsza, lecz sam fakt przekazu, i zupełnie nie miało znaczenia, że obraz był niestabilny, że pełno było „brudów”, że brakowało „boków” i kompozycji. W mediach profesjonalnych to ma znaczenie.

Jak wielu przedstawicieli mediów obywatelskich pozostanie przy tej działalności? Co będzie ich kręgiem zainteresowań, kiedy już skończą się protesty, pikiety i demonstracje? A mamy przecież wszyscy nadzieję, że skończą się powody do ich inicjowania.

Z drugiej strony - ci przedstawiciele tych obywatelskich podmiotów medialnych, którzy będą nadal tworzyć reportaże, rozmowy czy inne formy z pewnością znajdą swoje miejsce na antenach mediów publicznych. Jednak, w moim przekonaniu, jako mile widziani, i nagradzani (także finansowo) goście tych anten. Ale jednak goście. Ktoś, kto zawodowo chce związać się z mediami, będzie musiał starać się o zatrudnienie na ich antenach. Ale to już zupełnie inny aspekt  dotyczący sposobów pozyskiwania talentów i sił fachowych dla firmy.

 

Inne kanały przekazu

Wiele osób, wśród nich także niektórzy paneliści twierdzą, że kanały streamingowe i media społecznościowe  są wyzwaniem dla mediów tradycyjnych, że te muszą gonić za YouTube, Tik Tokiem, Instagramem... Nic bardziej mylnego. Po pierwsze – wszyscy twórcy tych kanałów są wolni od odpowiedzialności za jakość.  Doprawdy, popularność wielomilionową osiągają niekiedy materiały wołające o pomstę do nieba, zarówno ze względu na treści jak i na jakość. I myślę, że nie o taką popularność powinny zabiegać media tradycyjne. Po drugie – jedna strona medialnego medalu nie wyklucza drugiej. Jeśli ktoś ogląda kanały streamingowe i SM może oglądać także kanały telewizyjne, ktoś, kto słucha podcastów, może również słuchać Polskiego Radia. Naszym zadaniem jest dbanie o to, by oferta mediów publicznych była na tyle rzetelna, atrakcyjna i przyjazna, by widz zechciał nacisnąć guzik na pilocie.

Internet to cudowna rzecz. Jestem cała za. Ale korzystając z internetu dowiadujemy się o tym, o czym chcemy wiedzieć. Zaglądając do TV,  dowiadujemy się tego, co wiedzieć powinniśmy.

Internet to morze informacji. Informacji jednak często niezweryfikowanej, fakenewsowej. Informacja w mediach tradycyjnych powinna dawać 100% pewności, że jest prawdziwa, rzetelna. Dlatego czasami przychodzi do widzów z pewnym poślizgiem, bo potrzebuje czasu na weryfikację właśnie.

Zresztą, to widzowie, czyli społeczeństwo właśnie,  mogą zadecydować o tym, które tytuły antenowe i w jaki sposób mogą się znaleźć w streamingu. Przykładem niechże będzie „Szkło Kontaktowe”, produkcji TVN24.  Widzowie sami założyli grupy Facebookowe, X-owe i sami nazwali siebie „szkiełkowiczami”. Jakość zawsze obroni się sama a ludziom należy dać wolność wyboru.

 

Media publiczne – mecenas kultury i sztuki

W swoim bardzo ciekawym wystąpieniu redaktor Joanna Grotkowska uzmysławiała zebranym ogrom dotychczasowych zasług i przyszłych zadań mediów publicznych na polu tworzenia kultury wysokiej. Żaden z kanałów YouTube nie jest właścicielem orkiestry symfonicznej, żaden profil na FB nie ma mocy w promowaniu wybitnych artystów i wkładu w osiąganiu międzynarodowych laurów, żaden Instagram nie stworzy filmowej (tu jest kilka podmiotów, np. Netflix), teatralnej marki. I to nie jest zarzut. Po prostu te kanały nie są do tego powołane, mają inne zadania. To zadanie stoi przed profesjonalnymi, misyjnymi mediami publicznymi.

 

 Nie oglądasz? Inni oglądają.

W zdumienie wprawiła mnie pani panelistka, Sylwia Czubkowska, meldując, że ona od lat
w ogóle nie ogląda żadnej telewizji, że jej to kompletnie nie interesuje, jednak głos zabierze. Idąc tym tokiem myślenia, chyba wybiorę się na jakąś konferencję dla ornitologów i zabiorę głos, ponieważ wcale mnie ten temat nie zajmuje. Ale, żarty na bok. To, że ktoś nie ogląda i nie słucha mediów tradycyjnych, nie oznacza, że inni tego nie robią. No przepraszam, skoro to takie niepopularne, to czemu mamy pretensje do TVP, że miało wpływ na wyniki wyborów prezydenckich?! Już odpowiadam – bo mrowie ludzi telewizję ogląda i trzeba tym ludziom dać informację rzetelną, kulturę prawdziwą i rozrywkę na godziwym poziomie. Czy się to pani Czubkowskiej podoba, czy nie. Czy zaszczyci swoim okiem i uchem którąś z anten, czy nie.  


 Dorota Ceran/ceran.press 

 Przedruki są możliwe z zastrzeżeniem podania źródła.  

ceran.press to

463385

 wyświetleń. Gdyby za każdym kryła się 1 złotówka... kto by nas zatrzymał? Czytasz? Jeśli możesz wesprzeć, zrób to, korzystając z linku:


 

 

 

 


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Awantura w Zgierzu, czyli czego się nie dowiesz z Łódzkich Wiadomości Dnia (TVP3)

Pożegnanie z Czytelnikami (na jakiś czas...)

List Otwarty do Marszałka Sejmu RP, Szymona Hołowni