Na rogu Raka i Dalszego Życia - odc. 24
Wracam
do pracy!!!!!! Wracam do życia!!!!!!! Wracam do zdrowia. Na ten moment wyniki są bardzo dobre a ja,
wprawdzie ciągle niewyspana, ale czuję się doskonale. Już dawno nie miałam
takiej energii i chęci działania. Jeszcze w sierpniu, wrześniu wydawało mi się,
że już nigdy nie pokonam dystansu większego niż ten od łóżka do komputera. Na samą
myśl o jakiejkolwiek pracy pot zalewał mi oczy. Wszech ogarniająca słabość była
znacznie gorsza niż jakikolwiek ból. Zwłaszcza, że tak z ręką na sercu muszę
powiedzieć, że te różne boleści nie były takie znowu straszne. To wszystko było
do zniesienia. Nawet, ostatecznie, ostatnie przygody ze swędzącą skórą nie były
tak upiorne jak brak sił, zmęczenie, płytki oddech zmęczonego ciała.
Wiele kobiet, z którymi
rozmawiałam, a które miały za sobą podobną operację, nie mogły pogodzić się z
faktem, że – jak mówią – straciły coś ze swojej kobiecości. Poczuły się znacznie
starsze, mniej atrakcyjne, pozbawione swojego atrybutu. Muszę powiedzieć, że te
doznania zupełnie mnie nie dotyczą. Kobietą jestem w mózgu, a nie pod żołądkiem.
Poza tym, moja macica już swoje zrobiła i doprawdy sprawiła się zacnie. Szczerze
mówiąc, jeśli już rak koniecznie chce się wybrać do nas w odwiedziny, to akurat
macica jest najlepszym wyborem. Bo jako jeden z niewielu organów można ją w całości
z człowieka wyrzucić i zapomnieć o sprawie. Oczywiście – mówiąc w dużym
uproszczeniu. I pod warunkiem, że w porę drania przydybiemy.
I tu kilka słów do wszystkich osób
znanych mi i zupełnie obcych, do pań, panów, młodych, starszych i całkiem
dojrzałych. Gdyby moja babcia Ada, cudowna pani od polskiego, wykształcona i
mądra, wykazała się większą troską o siebie, nie zmarłaby na raka trzonu
macicy. Zaniedbała sprawę, przez lata nie odwiedzała ginekologa, a kiedy
pojawiły się pierwsze objawy, było za późno. Gdybyś, Babciu, poszła rok
wcześniej do doktora, pewnie miałybyśmy okazję poznać się lepiej. Gdyby jeden z moich najukochańszych wujków
nie zaniedbał badań, rak prostaty zostałby potraktowany radiologią, wykurzony,
przepędzony, zapomniany. A wujek był człowiekiem światłym, ba! był przez jakiś
czas radcą prawnym Akademii Medycznej w Łodzi. Czyli to nie jest kwestia
świadomości, wykształcenia, wiedzy... Więc o co chodzi? O strach, że dowiemy się
najgorszego? Tylko, że strach sam w sobie nie jest straszny. Straszne są jego
skutki.
Badajmy się, błagam!!!!!!! Swoje
samochody rok rocznie przeglądamy, bo się boimy mandatu. Może warto przejrzeć
naszą najważniejszą maszynę, czyli nasz
organizm, by już się niczego nie bać, tylko w porę działać?
Ja się nie boję niczego. Zwłaszcza, że
minęłam róg i skręciłam w ulicę Dalszego Życia. Matko, jaka jest piękna!!!!!!
Komentarze
Prześlij komentarz