FELIETONY - Razi, jak cholera!!!!





                                                         Źródło zdjęcia: http://www.pomorska.pl



Kiedy odchodziłam w  czerwcu 2016 roku z TVP  napisałam na łamach „Gazety Wyborczej”, że „nie rozczulam się nad sobą”. I nadal tego nie robię. Łatwo nie jest, ale co tam... 

Starałam się być powściągliwa  i nie wyrażać zbyt częstych opinii na temat tego, co dzieje się z instytucją, z którą związałam 26 lat swojego życia. Jednak coraz częściej czuję się zobligowana do zajęcia stanowiska w tej sprawie.

Pracując przez tyle lat jako redaktor (byłam autorką programów literackich, społecznych, współpracowałam z redakcją katolicką, realizowałam takie projekty autorskie jak „Dzisiaj dzień...” czy „Kwestionariusz” itd., itp.) nigdy w naszym łódzkim ośrodku nie spotkałam się z merytoryczną ingerencją w materiał ze strony któregokolwiek z szefów. A zmieniali się jak w kalejdoskopie. Co zmiana władzy – nowy dyrektor.

Ale uwaga! Za czasów PO była taka sytuacja, że oto  partia Kaczyńskiego rządziła mediami od 2006 do 2011 r. 

      PiS w 2005 przejął Krajową Radę Radiofonii i Telewizji i wówczas po raz pierwszy w historii KRRiT wszystkie miejsca zajęła w niej rządząca koalicja. Kiedy władzę przejęła Platforma Obywatelska, zarząd TVP pozostał pod wpływem i w rękach ludzi PiS. Bo to wynikało z kadencji KRRiT.  PO sobie rządziło, a prezes zdejmował im z anteny,  co tam chciał. Więc trudno powiedzieć, by prawicowi dziennikarze odczuwali wówczas jakiś dyskomfort.

Może później, po skończonej kadencji tego składu Rady jakieś przepychanki w Warszawie się odbywały, pewnie tak, ale u nas w Łodzi był święty spokój. No nie, przepraszam -  wyleciała z pracy redaktor Elżbieta Więcławska, to prawda. Ale dlatego, że na antenie TVP, za pieniądze TVP wyemitowała program o korupcji w TVP. No to nie dziwota, że TVP pani podziękowało. Łzy zostały  zresztą szybko osuszone miejscem na liście Prawa i Sprawiedliwości.

Ale tak naprawdę TVP była miejscem, gdzie pracowali wspaniali, znakomici ludzie, których przez te wszystkie lata traktowałam na prawach rodziny. Jeżeli jeździsz z kimś na zdjęcia w dzień, w noc, w upał, mróz i deszcz, kiedy noce spędzasz w montażowni ślęcząc nad materiałami przez 20 lat, przynajmniej raz w tygodniu, z tym samym montażystą, to jest ci jak brat. Kierownik produkcji, dziewczyny z reklamy, chłopaki z techniki studia, charakteryzatorki, kobitki z księgowości, z sekretariatu programowego, wszyscy dziennikarze, reporterzy, publicyści... to wszystko była moja rodzina. Powiem więcej – większość z wymienionych osób nadal do rodziny zaliczam i serce mi pęka na myśl o tym, co się stało.


                                                                          Źródło zdjęcia: https://www.google.pl

Dyrektor podziękował mi za współpracę uprzedzając niejako moją decyzję. Nie byłabym w stanie zostać... Bo przestałam być dumna z logo firmy na kostce. Bo na zdjęcia musiałabym jeździć w kominiarce, a to chyba jest okropnie niewygodne. Bo nie pozwoliłabym, aby moje nazwisko pojawiało się na końcowych napisach. A to już nie ma najmniejszego sensu.

 Mam wrażenie, że do mojego domu włamał się jakiś bandzior i demoluje wszystko, jak leci. I do tego straszy domowników. Bo przecież w firmie została cała masa wspaniałych ludzi. Daję wam na to słowo honoru. I nie mam prawa, nikt tego prawa  nie ma, by wymagać od nich heroizmu niespłacania kredytu, zalegania z czynszem czy odmówienia dziecku wakacji. I nie mam na myśli pana Ziemca czy pani Holeckiej, którzy już na zawsze stracili prawo do nazywania się dziennikarzami, a nad biurkami powinni powiesić sobie portrety Leni Riefenstahl. Nie mówię o tych smarkulach, które w bezczelny, chamski sposób odnosiły się do protestujących niepełnosprawnych  osób w sejmie, ani o też o  Rachoniu, który zajął miejsce mądrej, profesjonalnej Karoliny Lewickiej.  Mówię o redaktorach, którzy chcą zrobić rzetelny materiał o kompletnie niepolitycznej książce i nie mogą zaprosić jej autora, bo dyrekcja mówi, że ma „lewackie” poglądy, mówię o operatorach, dźwiękowcach, oświetlaczach, którzy pracując z niedoświadczonymi ale posłusznymi władzy nowicjuszami muszą zjadać wstyd przy każdym niemal wyjeździe na zdjęcia.

Byłam niedawno na spotkaniu ze znanym politykiem, który nie chciał wpuścić TVP do sali z obawy przed manipulacją. A ja wiedziałam, że za drzwiami czeka operator, którego znam, cenię, bardzo lubię i wiem, że najchętniej rnął by to wszystko w cholerę, ale została mu chwila do emerytury i musi tę chwilę odpracować.

Tego, co zrobiliście z firmą, która była jeszcze niedawno królową polskich telewizji, nie zapomnę wam nigdy. Zniszczyliście dziesięciolecia pracy tysięcy ludzi, zbrukaliście wizerunek sączącym się z monitorów kłamstwem, stosujecie  nachalną propagandę i nawet nie kryjecie się z tym, że widz to dla was łatwy do zmanipulowania głupek. Wytłumaczył to na antenie TVN Stanisław Piotrowicz mówiąc:  „Zdaję sobie sprawę z tego, że niektórzy mogą uważać, że przekaz razi ludzi inteligentnych, bo tak odbieram te sformułowania, ale trzeba wiedzieć, że ten przekaz winien trafić do wszystkich, do możliwie jak najszerszej ilości Polaków.”  Nigdy wcześniej nie było tak, by przekaz TVP raził  ludzi inteligentnych. Teraz razi i po raz pierwszy muszę prokuratorowi PRL przyznać rację. Razi jak cholera!













Z serwisem Ceran.Press współpracują



GŁÓWNY SPONSOR KSIĄŻKI
A ja Łódź wolę...

---------------------------------------------------------------------------------------------






























Komentarze

  1. Rachoń, cytując klasyka Kazika, ma już troszeczkę kataru. Jest jak bohater wczesnych klipów Cypress Hill.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Awantura w Zgierzu, czyli czego się nie dowiesz z Łódzkich Wiadomości Dnia (TVP3)

Pożegnanie z Czytelnikami (na jakiś czas...)

List Otwarty do Marszałka Sejmu RP, Szymona Hołowni