Mam Trzy Pytania do... Ryszarda Petru (posła na Sejm RP)
Fot. Marcin Grunwald
W
Pana życiorysie ekonomia bezustannie przeplata się z polityką. Kim Pan jest
naprawdę: ekonomistą o politycznych ambicjach czy politykiem z ekonomicznym
doświadczeniem?
Przede wszystkim czuję
się ekonomistą. Ale z politycznym zacięciem. Zawód to jednak jest zawód, o
ekonomii rozmawia mi się dużo łatwiej. Zresztą, doświadczenie w ekonomii mam
dużo bogatsze niż w polityce. Co więcej, uważam, że ekonomia jest właściwsza. Gdybym
był w rządzie i miał wpływ na gospodarkę, to chciałbym ją zmieniać
wykorzystując swoją wiedzę ekonomiczną. Zresztą, nie da się prowadzić polityki bez ekonomii. Z
drugiej strony – ekonomii bez polityki też nie, bo można dokonywać pewnych
zmian, ale jeśli nie weźmiemy przy tym pod uwagę czynnika politycznego to albo
nam nie wyjdzie, albo jakiś polityk cały nasz wysiłek obróci w niwecz. Jeśli
czynnika politycznego nie bierze się w ekonomii pod uwagę, to po prostu się
przegrywa. Społeczeństwo może nie zrozumieć
nawet najlepszej intencji. Nie każda, nawet genialna idea, jest od razu akceptowana.
Trzeba ją tłumaczyć, uprościć, zachęcić do niej... Musimy zrozumieć, że
społeczeństwo to rożne grupy społeczne, wykorzystywane czasem i manipulowane
przez rozmaitych hochsztaplerów politycznych. Tak właśnie dziś postępuje PiS.
Trzeba umieć na to odpowiedzieć i to nie tylko na poziomie racji ale też emocji
politycznych.
Polityka jest bardziej sexy, ale ekonomia daje więcej
chleba.
Jak
ocenia Pan, w świetle ostatnich wydarzeń, takich jak ogłoszenie „Piątki
Morawieckiego” i jednocześnie protestu osób niepełnosprawnych, stan naszego
majątku państwowego?
To zależy, jak zdefiniujemy
pojęcie „majątku państwowego”. Polska jest tak naprawdę bardzo biednym krajem –
ciągle nękały nas wojny i nasz majątek niszczono. Jesteśmy biedni nawet na tle
Czech nie mówiąc już o krajach tak bogatych jak Włochy czy Francja. Pamiętajmy
o tym, że Polska miała naprawdę bardzo ciężkie ostatnie 300 lat. Musimy więc inwestować. Bez inwestycji nie ma
możliwości odtworzenia potencjału kraju. To, co się teraz dzieje, to głównie
konsumpcja, na której obecnie oparta jest nasza gospodarka. Ale tak się nie
zbuduje bogactwa. Pierwszych 25 lat po roku 1989 to czas, kiedy majątek
odbudowywaliśmy, ale w dwóch ostatnich latach – wszystko przejadamy. Nie
inwestując.
Jedyny sposób, to zmiana
rządu. A potem – trzeba zmienić prawo i postawić gospodarkę na tory rozwoju.
Trzeba uprościć prawo, obniżyć podatki, ułatwić prowadzenie biznesu. Nie można
rozdawać pieniędzy bogatym, ale trzeba pomagać najbiedniejszym... Stawiam też
na dobrą edukację, na ochronę zdrowia, by nie trzeba było czekać w kolejkach.
I, oczywiście, stawiam na Polskę w strefie euro. Trzeba ludzi do tego
przekonać.
Wiele
zdarzyło się w ciągu ostatnich dwóch lata Pana politycznego życia. Co uznaje
Pan za swoją wygraną a o czym chciałaby Pan jak najszybciej zapomnieć?
Największą wygraną było,
oczywiście, zbudowanie partii i wejście do parlamentu. A najbardziej
dotknęło mnie zniszczenie atmosfery zaufania, którą w partii budowałem. To
rzeczywiście była dla mnie trudna sytuacja. I teraz muszę być mądrzejszy,
bogatszy o to doświadczenie. Prywatnie ta utrata zaufania do kogoś, komu ufałem
była bardzo bolesna. Politycznie – był to koniec wartościowej kiedyś partii.
Teraz potrzeba mi wytrwałości i konsekwencji w działaniu.
GŁÓWNY SPONSOR KSIĄŻKI
A ja Łódź wolę...
---------------------------------------------------------------------------------------------
____________________________________________________________________




Komentarze
Prześlij komentarz