Artykuł – Marsz Wolności - By przywrócić Polsce normalność
Żebym
ja zrywała się ze snu w sobotę rano, gnała do Warszawy po to tylko, żeby przejść
jej ulicami kilka kilometrów – to jeszcze nie tak dawno, trzy, cztery lata temu
– było niewyobrażalne. A jednak. Bo przecież nie mogę pozwolić na to, by ludzie
w Europie myśleli, że wszyscy Polacy oczadzieli, że ci, którzy od dwóch lat
nami rządzą mają przyzwolenie całego społeczeństwa, że wszyscy godzimy się na
dewastację państwa. Nie! Europo!!! Nie godzimy się, nie chcemy, wypraszamy
sobie!!!
Jest w naszym pięknym kraju wielu
mądrych, wspaniałych ludzi, obywateli Europy, którzy nie tkwiąc w ponurych
odmętach średniowiecznych ideologii potrafią się im przeciwstawić i krzyknąć NIE! Nie dadzą sobie
wyrwać z ręki Konstytucji, zastraszyć, ogłupić.
Piotr Szczęsny, Zwykły, Szary Człowiek
nie do wszystkich swą ofiarą przemówił, co napawa mnie wstydem i bezbrzeżnym
smutkiem. Ale też nie pozostała ta ofiara całkiem bez echa. Ludzie idąc na
marsz odwiedzali miejsce, w którym ją złożył, stali w zadumie i odchodzili,
zdaje się – silniejsi.
Szli w marszu z flagami – biało-czerwonymi,
błękitnymi, tęczowymi. Szli z uśmiechem, który, jak mówił Rafał Trzaskowski, jest
wyrazem obywatelskiego nieposłuszeństwa. Nieposłuszeństwa ludzi z Warszawy, z
Łodzi, Krakowa, Lublina, Skierniewic, z wiosek, z miast wielkich i małych. Tych
ludzi, którzy zjawili się na rondzie de Gaulle'a z najdalszych rubieży Ojczyzny
i z Krakowskiego Przedmieścia. Którzy szli przy dźwiękach KOTKA PELI skandując: Idziemy-Po-Prawo-i-Sprawiedliwość,
Idziemy-Po-Prawo-i-Sprawiedliwość, Idziemy-Po-Prawo-i-Sprawiedliwość...
Na scenie witali ich ci, których
znamy z pierwszych stron gazet. Ci, do których mieli pretensje, że tak długo im
zeszło, zanim się zjednoczyli. Czy naprawdę się zjednoczyli? Czy faktycznie? Mam
nadzieję, że tak. JESTEŚMY Z WAMI!!!, JESTEŚMY
Z WAMI!!! ale... nie schrzańcie tego, panie i panowie posłowie. Większość z
Was, stojących na tej scenie, szanuję i lubię, z większością z Was chętnie
usiadłabym przy filiżance espresso, by pogadać, pośmiać się, coś zaplanować... Każdy
z Was jest godny zaufania i szacunku, tylko, na miłość Boską, macie być
razem!!!!
Zbudujcie dom, zanim weźmiecie się za jego remont! Zbudujcie najpierw
dom!!! Byśmy mogli mieszkać w nim bezpiecznie, byśmy mogli w nim normalnie pracować, śmiać się a nawet, kłócić.
TU JEST POLSKA!!!!! TU JEST POLSKA!!!!! TU JEST POLSKA!!!!! Tutaj Polska
będzie. Bo OBRONIMY DEMOKRACJĘ!!!! – jak wołali uczestnicy marszu. WITAJ WOLNA
WARSZAWO, WITAJ WOLNA POLSKO! – jak mówił poseł Andrzej Halicki.
Kiedy rozbrzmiały dźwięki Mazurka Dąbrowskiego
wzruszenie było niemal fizycznie namacalne. Bo gdy pięćdziesiąt tysięcy gardeł połączy
głos we wspólnej pieśni, mało komu nie zakręci się łza w oku. Bo to
nie tylko jest dziś hymn narodowy, to nasze, Europo wołanie – że oto jesteśmy...
„póki my żyjemy”.
„Musicie przegrać, bo idzie po was
normalna, uśmiechnięta, obywatelska Polska!!!!” – to słowa Grzegorza Schetyny,
adresowane do dzisiejszej władzy. Słowa, które wybrzmiały mocno i które oby
były prorocze.
Musicie przegrać, bo naród nie daruje wam tego, jak traktujecie tych, którzy potrzebują pomocy najbardziej ze wszystkich na świecie i którzy od blisko miesiąca o tę pomoc was błagają. A wy macie dla nich rozwiązania pana Żalka, Pięty i bezdusznej Bernadetty.
Profesor Andrzej Rzepliński, ostatni
prezes Trybunału Konstytucyjnego, jak zwykliśmy go nazywać, został przywitany odśpiewanym „Sto lat”, co
było wyrazem najgłębszej sympatii i szacunku. Kiedy Polacy śpiewają „Sto lat” –
znaczy, że kochają. Kochamy Pana, Profesorze, za Pana mądrość, szlachetność, wiedzę.
Za to, że jest Pan człowiekiem prawym, za to, że możemy być z Pana dumni, że
możemy się Panem chwalić. Spójrz, Europo, kogo my tu mamy... Polska nie ma
twarzy Jarosława Kaczyńskiego. Polska ma twarz Władysława Bartoszewskiego, Lecha
Wałęsy, Henryki Krzywonos, Andrzeja Rzeplińskiego...
Polska, Europo, to artyści, których
przecież znasz dobrze. To Andrzej Wajda, Krystyna Janda... To Wojciech
Pszoniak, Andrzej Seweryn, Daniel Olbrychski. Oto fragment „Ziemi Obiecanej”, który
odrobinę uaktualnili: „Ja nie mam nic.
Ty nie masz nic. On nie ma nic. To jest tyle, w sam raz tyle, aby razem z wami
przywrócić Polsce normalność!”
Z serwisem Ceran.Press współpracują
GŁÓWNY SPONSOR KSIĄŻKI
A ja Łódź wolę...
________________________________________________________________________
Komentarze
Prześlij komentarz