WYWIADY - rozmowa z Beatą Katkowską (samotnie protestującą w Gryficach)
Gryficka
NIKE
W
piątek zobaczyłam w sieci zdjęcie, które mnie poruszyło. Czarno białe,
nieostre... Ale mające więcej wyrazu i treści niż wszystkie wycacane cuda
wydumane przez specjalistów od marketingu. Samotna kobieta na rynku małego
miasteczka, o ławkę oparte plansze z hasłami.
WSPIERAM
STRAJK KOBIET.
Ta
kobieta - szczupła, delikatna wydała mi się niczym antyczny heros wykuty
z marmuru. Bo ileż trzeba mieć w sobie bohaterstwa, determinacji,
przeświadczenia o prawdzie, by stanąć samotnie, na oczach całego miasteczka
i trwać. A potem wrócić do pracy, między ludzi i stawić czoła.
Beata
Katkowska: Nie jestem tak całkiem sama. Jest ze mną
najbliższa rodzina. Mąż, córka... Z tym, że nie ma ich na zdjęciach. Nie
afiszują się.
Ten mój piątkowy protest
nie był pierwszy. Za to po raz pierwszy mojej „manifestacji” nie zgłosiłam. Po
prostu – wyszłam i stanęłam. Zawsze dotychczas
zgłaszałam.
Dorota
Ceran: Ile osób Pani zwykle zgłaszała?
Zawsze około dwudziestu.
Bo jak w lipcu były protesty pod sądem, to w szczytowym momencie około
dwudziestu osób się do mnie przyłączyło. Ale na co dzień staliśmy sami. Ja,
córka i mąż.
Tylko kiedy przyjechał poseł Borys Budka, to ściągnęło 150
osób, bo sobie z posłem każdy zdjęcie chciał zrobić. Ja też mam zresztą takie
zdjęcie. Dobrze, że przyjechał, szkoda tylko, że radny z PO zaprosił posła
tak, że ja o niczym nie wiedziałam. I wyszło, że to on jest organizatorem „imprezy”. „Gryfice protestują” – lansował
się. A pod tym sądem przez cały czas ja stałam sama. Radny przyszedł tylko
wtedy, gdy był poseł Budka.
Czy w Czarny Piątek pojawiła się policja,
kiedy pani tak samotnie stała? Czy ktoś Panią legitymował?
Nie. Niczego nie było.
A
mieszkańcy, znajomi, sąsiedzi? Witali się z Panią czy omijali szerokim łukiem?
W ten piątek przyszło
kilka osób na chwilę. Ale nie było
żadnych komentarzy. Więcej komentarzy było wtedy, gdy stałam pod sądem.
Jest
pani sprzedawcą w sklepie spożywczym. Czy w pracy było to komentowane?
Jesteśmy w sklepie we
dwie. Koleżanka jest elektoratem PiSu. I doszłyśmy do wniosku, że nie będziemy
w pracy w ogóle rozmawiać na tematy
polityczne. Na temat poglądów a zwłaszcza tego, co robię, w ogóle nie rozmawiamy,
żebyśmy mogły jakoś współpracować. Ona ma swoje zdanie – i ja nie jestem w
stanie jej przekonać do mojego, a nie chcę się kłócić. To jest w końcu praca.
Zresztą, nie będę narzucać komuś mojego zdania.
Podobno
wylała się na Panią fala hejtu...
Hejt pojawił się na
stronie Przyjaciół Powiatu Gryfickiego. Kilka osób, głównie z PiSu, postanowiło
wyrazić swoją opinię. Cóż, są obywatelami, mają prawo.
Nie
mają prawa obrażać.
Jedna z pań napisała, że
ona nikogo nie okradła. Nie bardzo rozumiem... ja też nikogo nie okradłam. A, i
dodała, że nie jest komunistką jak ci za rządów poprzednich. A ja pytam „Skąd
pani wie, czy ja za rządów poprzednich głosowałam na rząd poprzedni”?
Głosowałam za PO, to prawda. Nie, żeby mi się
wszystko podobało, ale za Platformy nie musiałam się wstydzić, że jestem Polką.
Kiedy mnie pytają dziś, czy widzę jakieś pozytywy rządów PiS to odpowiadam, że
nie, nie widzę. Bo to, że dali 500+ ... no dali. Dotychczas żaden rząd nie
zaproponował takiego rozwiązania, to prawda. Ale oni nie dali swoich pieniędzy
tylko dali nasze. To my wszyscy na to płacimy. Moja córka, której przysługuje
500+ mówi: „Mama, jestem w KODzie, to może zrezygnuję z tych pieniędzy?” A ja
jej mówię, że nie, nie powinna rezygnować, bo to są wszystko i tak nasze
pieniądze.
To pięknie o Pani córce świadczy. I to, że tak Panią wspiera...
Tak córkę wychowałam. Na
porządnego człowieka.
Kobiety w małych miejscowościach nie
protestują w czarnych marszach, bo się
boją czy po prostu zgadzają się proponowanymi zmianami?
Niby się nie zgadzają.
Ale mówią, że czasu nie mają: jedna pani miała akurat w tym czasie umówioną
manikiurzystkę, druga dokładnie w tym czasie musiała iść na cmentarz...
Chciałyby
a boją się...
Nie wierzą. Mówią – po co
ty to robisz? I tak nic nie zmienisz. Wychodzisz, śmieją się z ciebie, a i tak
nic to nie da, bo PiS robi co chce, swoje ustawy przepycha i nie ma na nich
sposobu.
Ręce
im opadły?
Mnie też ręce opadają, ale
się nie daję. Zarzucają mi, że ja się lansuję. A ja się nie lansuję. Po prostu
tak myślę i wyrażam to. Nie zgadzam się z tym, co robi dzisiaj partia rządząca
i wyrażam to. A to, że zostałam czarną owcą...
Nie,
proszę Pani, nie dla wszystkich! Dla bardzo wielu ludzi jest Pani bohaterką.
Ale wśród społeczności
gryfickiej jestem czarną owcą, „brzydką kretynką” . Ale to nic, mnie to
mobilizuje do tego, żeby działać dalej. Sama sobie się dziwię, bo ja dwa lata
temu jeszcze nie interesowałam się polityką. Dziwię się, skąd ja biorę te
pokłady sił. Nie wiem, nie wiem skąd...
Bo
jak jest normalnie, to człowiek zajmuje
się własnym życiem, a jak zaczyna się szaleństwo, to trzeba zacząć działać.
Rodzina Panią wspiera?
Najbliższa rodzina. O
dalszej nie wspomnę... Najbliżsi – mąż i córka. Oni mnie wspierają. Ja jestem w
Komitecie Obrony Demokracji. Mąż nie jest, ale działa jako... „wkurwiony
obywatel”. Córka, jak ja, jest członkiem KODu.
W
Gryficach działają struktury KODu?
W Gryficach KOD to ja i
moja córka. Jak robiłyśmy PIKODy to kilka osób się zapisało, ale nie udzielają
się. A ja nie będę nikogo do działania zmuszać.
Skoro
tak mało osób jest zaangażowanych to może są zadowoleni z rządów PiSu? Może
sondaże mówiące o ogromnym poparciu dla rządu są prawdziwe?
Moim zdaniem te sondaże
są sfałszowane. To są ich sondaże.
Czemu
Pani tak sądzi? Sytuacja w Gryficach może być dla tych sondaży potwierdzeniem.
Nie. Mnie się nikt nigdy
o nic nie pytał w żadnych sondażach. Nikt do mnie nie dzwoni, nigdy nie brałam udziału
w żadnym sondażu.
No
fakt. Mnie też nie.
Nie wiem, skąd oni biorą
te wyniki. Może z kościoła? Takie mam wrażenie. To według mnie nie są sondaże,
którym można ufać. Zobaczymy, będą wybory samorządowe to zobaczymy. Dostałam
propozycję kandydowania na radną. Ale ja nie czuję się w tej roli, bo nie mam
nic do zaoferowania.
Jak
to?! Właśnie Pani ma wiele do zaoferowania! Odwagę, determinację!
Powiem tak, choć to
pewnie dziwnie zabrzmi: lepiej czuję się na ulicy niż w sali obrad. Bo co ja
tam mogę zaoferować?
Jak to co? Niezłomną postawę!
Niezłomna postawa to nie jest propozycja dla mieszkańców.
Niezłomna postawa... ludzie oczekują czegoś więcej. Zresztą, widzi pani, jaka
jest reakcja na to, co ja robię. Telewizja Gryfickie Info miało do mnie na przykład pretensje, że ich nie
poinformowałam, że będę w piątek stała. Odpisałam grzecznie, że nie
musiałam ich o niczym informować. Zwłaszcza, że moich postów nie wpuszczają na
swoją stronę. Tłumaczą, że nie chcą być postrzegani jako przeciwnicy PiS.
Jesli będzie trzeba, wyjdzie Pani znowu na swój protest?
Ja nie rezygnuję. Jeżdżę
też na manifestacje do Warszawy, do Gdańska, moja córka jeździ... A w
Gryficach manifestuję sama z córką i mężem. I wierzę, że jest bliżej niż dalej.
Zdjęcia: archiwum prywatne Beaty Katkowskiej
Z serwisem Ceran.Press współpracują
GŁÓWNY SPONSOR KSIĄŻKI
A ja Łódź wolę...
Komentarze
Prześlij komentarz